Piesi – uczcie się latać!
Nie mamy skrzydeł!
– pod takim hasłem odbyła się pikieta Federacji Zielonych w obronie przejść dla pieszych, wsparta przez specjalistów z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. W ciągu niespełna półgodzinnej konferencji prasowej, mimo usuniętego oznakowania, z przejścia przy sądach skorzystało 65 osób. Likwidacja przejść nie poprawia bezpieczeństwa, a wręcz przeciwnie.
29 marca br. Zarząd Dróg Miejskich zlikwidował 2 przejścia dla pieszych przez al. Solidarności. Jedno pomiędzy ul. Andersa i Jana Pawła (ul. Orla), drugie pomiędzy Jana Pawła i Żelazną (ul. Dobrzańskiego przy sądach). Teraz odległość między przejściami wynosi 600 m.
Były to bardzo niebezpieczne przejścia. W minionym roku zdarzyło się na nich łącznie 16 zarejestrowanych wypadków, w których zginęły 3 osoby, dlatego należało je zlikwidować
– uzasadnia swoją decyzję ZDM.
My jednak mamy inne zdanie. W Warszawie samochody jeżdżą za szybko, a likwidowanie przejść dla pieszych spowoduje tylko, że więcej pieszych będzie przechodziło przez jezdnię w miejscach niewyznaczonych, a kierowcy będą jeździli jeszcze szybciej mając mniej przeszkód. W Al. Solidarności
sygnalizacja świetlna jest ustawiona tak, że dla samochodów preferuje prędkość 70 – 80 km/h – a więc bardzo niebezpieczną. Natomiast takie ustawienie sygnalizacji bardzo wydłuża czas przejazdu tramwajów – motorniczowie skarżą się, że na każdych światłach muszą czekać prawie cały
cykl. Zarząd Dróg Miejskich ustawia sygnalizację nie pod potrzeby komunikacji zbiorowej, tylko szybkiej, niebezpiecznej jazdy samochodem.
Efekty widać. W Warszawie rocznie ginie 158 pieszych, podczas gdy w dwa razy większym Berlinie 72, Sztokholmie 11, Amsterdamie 8, Bernie 1. Wszędzie tam komunikację projektuje się pod kątem bezpieczeństwa ludzi, a zwłaszcza
najsłabszych uczestników ruchu – pieszych, starszych, dzieci: obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, przejścia i skrzyżowania wyznacza się jak najczęściej, aby samochody nie mogły się rozpędzić.
Tymczasem w Warszawie nadal chyba obowiązuje szkoła moskiewska – kto silniejszy ten ma rację. Przecież dojście kilkaset metrów do skrzyżowania i z powrotem to absurd. Nie wszyscy są przecież tak młodzi i wysportowani jak pani Redzicka z biura prasowego ZDM.
Byłem dzisiaj przy sądach. Co kilka minut ktoś przechodził przez ulicę. Widziałem też starszego pana – ledwo chodzącego – przekraczającego ulicę i wstrzymującego cały ruch. Miasto jest dla ludzi, a nie dla samochodów. Ruch należy uspokajać, a przejścia dla pieszych lepiej znakować, a nie likwidować.