Metro ponad wszystko!
Metro, metro, komu metro?
Już od lat warszawskie władze stawiają na metro i… wyłącznie na metro. Niezależnie od opcji politycznej, własnych przekonań w modzie jest obiecanie już nie dwóch, ale przynajmniej trzech linii kolejki. Do tego dochodzą różne warianty, opcje, przedłużenia, cięcia, odgięcia… słowem gimnastyka tunelowa i obiecywactwo trwa, a ludzie z zapartym tchem słuchają udając, że jeszcze w to wszystko wierzą.
Pociąg wahadłowy na stacji metra Marymont.
Koszty, koszty, komu koszty?
Tymczasem nikt z władz nie zdaje się zauważać podstawowej wady metra – kosztów jego budowy, że o tańszych alternatywach dla kolejki podziemnej w ogóle nie wspomnę. Parę dni temu pojawił się kolejny artykuł, w którym Hanna Gronkiewicz-Waltz uznaje za swój priorytet, zapewne dla odmiany… metro. Jednocześnie znowu ani słowa nie ma w artykule o kosztach budowy czy innych środkach transportu mogących metro zastąpić.
W ogóle koszty budowy metra zdają się być tematem tabu. Kto z pamięci jest w stanie wymienić koszt ostatnio oddanego do ruchu odcinka? Tak myślałem. A koszt budowy stacji Marymont? No właśnie! Albo może przewidywany koszt drugiej linii kolejki? Czemu mnie to nie dziwi? A wszystko zapewne dlatego, że za stronach Metra Warszawskiego czy Zarządu Transportu Miejskiego takich informacji nie znajdziemy! Przynajmniej mnie się to nie udało, choć jako informatyk z zawodu z Google radzę sobie nieźle. W prasie zresztą też nie zawsze informacja ta jest podana, a jeżeli to w ostatnim akapicie, bo może akurat się komuś nie zechce doczytać do końca.
Pan płaci… Pani płaci… a Pan nie chce?
Tymczasem z tym, że kolejka podziemna jest jedynym słusznym wyjściem, jako człowiek w miarę świadomy pozwolę się sobie nie zgodzić. Nie znaczy to, że chcę od razu zasypywać wszystkie tunele i w miejscach dawnych stacji sadzić buraki… po prostu analitycznie podchodząc do sprawy widzę dla metra inne, wcale nie gorsze, a o wiele tańsze alternatywy. Tak więc nieco przewrotnie weźmiemy się dziś za metro od strony nieco innej: „Czym niezastąpione metro można zastąpić, by było taniej i wcale nie koniecznie gorzej?”
Kolej na kolej
I tak na przykład drugą linię metra bez problemu zastąpić można już dziś… koleją. Niecałe 500 m od planowanej drugiej linii, która kosztować ma 7.500.000.000 (słownie: siedem miliardów pięćset milionów) nowych złotych, biegnie sobie, częściowo zresztą w tunelu, kolejowa linia średnicowa o nie wykorzystanym potencjale czterech torów. Za wielokrotnie niższą sumę, niż kosztuje budowa nawet środkowej części tej linii metra, można odremontować stacje (tylko niektóre, bo np. Śródmieście i Powiśle właśnie przeszło remont), dobudować kilka nowych (np. Ursus Niedźwiadek, Targówek), zakupić tabor (co i tak trzeba by było zrobić), wprowadzić integracje taryfową (tu w końcu mamy postęp, choć do końca daleko) i… mamy drugą linię metra od Pruszkowa i Piaseczna po Otwock, z odgałęzieniami do Wołomina, czy Legionowa, obsługą Marysina, Targówka, Bródna, Choszczówki… A także z dogodnymi punktami przesiadkowymi do pociągów w relacjach dalekobieżnych i oboma paskudnymi warszawskimi dworcami PKS (o których też kiedyś napiszę jakiś wyjątkowo prześmiewczy artykuł). Przy odrobinie chęci i poważnego podejścia do sprawy jest to możliwe w 3-4 lata. Tada!
Kolejowy tunel średnicowy.
A może życzą sobie Państwo komunikacyjną linię obwodową? Proszę wsiadać! Od Dworca Gdańskiego po Zachodni w obie strony z odgałęzieniami gdzie tylko dusza zapragnie. Wystarczy zbudować tylko fragment torów pomiędzy PKP Wola i Warszawa Zachodnią i nieco odremontować stacje na trasie włączając je w sieć komunikacyjną miasta. I mamy to w podobnym czasie, jak w poprzednim wypadku.
Niewykorzystany potencjał kolei Warszawskiej najlepiej widać, gdy się porówna liczbę pasażerów jaką przewozi z wynikami z innych europejskich miast. Obecnie kolej „aglomeracyjna” w Warszawie przewozi rocznie zaledwie ok. 60 milionów pasażerów. Dla porównania S-Bahn w Berlinie – 290 mln, a paryski RER – 547 mln. Oczywiście Berlin i Paryż są większe, ale nie na tyle większe, by różnica była tak duża.
A może jednak metrem?
Krytycy oczywiście powiedzą, że po linii średnicowej nigdy nie da się puścić pociągów z częstotliwością jazdy co 3-4 minuty, bo kursowanie tychże trzeba by wcisnąć pomiędzy pociągi KM i PKP, a w dodatku upchnąć w infrastrukturę nie przystosowaną do tak gęstego ruchu. Zgoda. Tory jednak można unowocześnić kosztem znacznie niższym niż budowa 20 km tunelu wraz ze stacjami. Poza tym, nawet bez przebudowy, oszczędność powiedzmy 4 mld złotych (to cena co najmniej dwóch mostów Północnych wraz z trasami dojazdowymi, linią tramwajową, przebudową skrzyżowań i czym tam dusza zapragnie) pozwala mi znieść jakoś fakt, że pociąg będę miał w szczycie co 10 minut, a nie co 3-4. Szczególnie że teraz niektóre linie autobusowe i tramwajowe w Warszawie i okolicach (właśnie z osiedli, które mogłaby skutecznie obsługiwać kolej!) jeżdżą z częstotliwością co 30 minut i ludzie też z tym muszą żyć! Poza tym pociągi dzięki długości peronów stacji mogą być dłuższe (czytaj: bardziej pojemne) niż obecne składy metra, więc pod względem możliwości transportowych wyjdzie na to samo albo nawet na plus.
Zostanę też zapewne zarzucony opowieściami o trudnościach w dogadywaniu się z PKP PR czy PKP PLK? W porządku, wiemy jak było, choć ostatnie miesiące pokazują, że jak się chce, to i wspólny bilet można szybko mieć i trasę SKM można sprawnie zmienić i z WKD się dogadywać w sprawie biletów… i, że ogólnie to da się, jak się tylko chce.
Stacja PKP Warszawa Śródmieście zaraz po remoncie.
Podsumowanie
Pomysł oczywiście nie jest mój. Nie jest też to idea nowa. Mówiło się o tym nieraz już w poprzednim tysiącleciu. Mówi się i teraz, chociażby na tym blogu. Mówić się, w końcu, będzie pewnie jeszcze długo po tym, jak druga linia metra powstanie. Bo w to, że powstanie, nikt już chyba nie wątpi – władze trzymają się tej opcji jak Ruscy Stalingradu i łatwo się zapewne nie poddadzą.
A szkoda, bo gdyby posłuchać czasem tych sceptycznych wobec metra głosów, nagle okazałoby się, że pasażerowi jest tak naprawdę wszystko jedno, czy jedzie kolejką podziemną czy naziemną i z jakim logiem na wagoniku. Oby tylko była czysta, jechała szybko i miała dobrą częstotliwość kursowania, co kolej przy odrobinie nakładów spokojnie może zapewnić.