Drogówce nie po drodze z bezpieczeństwem rowerzystów
Od redakcji
W Warszawie nawet zielone światło na wytyczonym przejeździe dla rowerzystów nie gwarantuje im bezpiecznego dotarcia na drugą stronę. Stres, wymuszenia i kolizje to codzienność. Policja tradycyjnie nie dostrzega problemu [zobacz >>>] – woli rozdawać odblaski, promować kaski i łapać pieszych [zobacz >>>]. Troszczy się za to o św. przepustowość [zobacz >>>].
Autor poniższego listu porusza te kwestie i podsumowuje, że policja traktuje ofiary wykroczeń gorzej niż ich sprawców.
List do policji
Do: Wydział Ruchu Drogowego
Komendy Stołecznej Policji
Dn. 23 X 2015 r. w godzinach porannych zostałem potrącony przez samochód, gdy na zielonym świetle przejeżdżałem rowerem przez przejazd rowerowy. Odniosłem jedynie lekkie obrażenia (stłuczona stopa), a rower był zdatny do jazdy (choć, jak okazało się potem, pękła obręcz koła i wymaga wymiany). Kierowca zatrzymał się i wysiadł z samochodu. Poinformowałem go, że zdarzenie zostało zarejestrowane, podobnie jak tocząca się rozmowa, i że nagranie zostanie przekazane policji. On stwierdził, że rower przez jezdnię to można tylko przeprowadzać. O istnieniu przejazdów rowerowych nie słyszał.
Tego samego dnia w przed godz. 20.00 zgłosiłem się do Wydziału Ruchu Drogowego KSP przy ul. Waliców, aby zgłosić wykroczenie. Okazało się, że jest to możliwe najwcześniej następnego dnia. W tej sprawie mógłbym zostać przyjęty tylko przez jedną osobę, która pracuje do godz. 21.00, ma w tej chwili jednego interesanta, a przyjęcie zgłoszenia zajmuje około godziny. Nie ma możliwości umówienia się na inny dzień na konkretny termin. Dyżurny policjant doradził mi, żebym przyszedł rano, bo przed godz. 10 ,,jest luźniej”.
28 X o godz. 8.35 zjawiłem się ponownie w tej samej komendzie. Sytuacja się powtórzyła. Zgłoszenia przyjmowała tylko jedna osoba, ktoś właśnie u niej był. Zaczekałem godzinę. Biorąc pod uwagę fakt, że o 10.30 musiałem być w pracy, byłem zmuszony ponownie zrezygnować. W czasie tego oczekiwania kilka osób zgłosiło się z wezwaniem – domyślam, że byli to w większości sprawcy wykroczeń – i zostały one natychmiast przyjęte.
Próbowałem kiedyś zachęcić policję do podjęcia działań na rzecz ograniczenia właśnie takich wykroczeń – wymuszenia pierwszeństwa. 26 VII 2012 r. odbyło się nawet w komendzie na ul. Waliców z mojej inicjatywy spotkanie przedstawicieli środowiska rowerzystów z funkcjonariuszami. Usłyszeliśmy tam, że żadne działania we wskazanym przez nas kierunku nie są możliwe. Jedyne, co możemy robić, to sami sobie kupić kamery i zgłaszać wykroczenia z gotowym nagraniem.
To spotkanie nie było jedyną próbą współpracy z policją, a opisany na wstępie przypadek nie był pierwszą próbą skorzystania z uzyskanej tam ,,rady”. Problemem jest wszystko: policja nie jest w stanie odtworzyć ani skopiować nagrania z najpopularniejszego nośnika w kamerach, czyli kart SD. Nie jest w stanie odtworzyć nagrania w najpopularniejszym formacie zapisu, czyli .mov i .mp4. Procedura zgłoszenia jednego wykroczenia trwa około godziny i nie ma gwarancji, że się uda – ostatnio na koniec zawiesił się system i tego dnia nic już się nie dało zrobić.
Typowy warszawski przejazd – brak widoczności, brak wyniesienia, wymuszenie pierwszeństwa przez kierowcę [zobacz >>>]. To feralne miejsce, jak i wszystkie inne niebezpieczne przejazdy zaopiniował pozytywnie Wydział Ruchu Drogowego KSP.
Wymuszenie pierwszeństwa na rowerzyście nie jest wydarzeniem wyjątkowym, lecz niemal normą. Kwadrans po tym, jak zostałem potrącony, doświadczyłem podobnego wykroczenia ponownie i tylko ostre hamowanie uchroniło mnie uderzeniem – co również mogę udowodnić i co również zamierzałem zgłosić. Gdybym chciał zgłaszać wszystkie przypadki tylko tych wykroczeń, które zagrażają mojemu życiu i zdrowiu (np. wyprzedzanie bez wymaganego odstępu, wymuszenia pierwszeństwa) musiałbym zredukować zatrudnienie do pół etatu i resztę czasu poświęć na policyjne procedury. Są ustawione tak, że skutecznie zniechęcają do kontaktu. W konsekwencji zgłaszam tylko przypadki najbardziej rażące.
Tym razem nie udało się nawet to. Kierowca, który nie wie o istnieniu przejazdów rowerowych i na nich po prostu wjeżdża w rowerzystów, dalej porusza się po mieście przekonany o słuszności swej postawy. Nie jest odosobniony: z taką ,,wiedzą” kierowców spotykam się często. Czy wywołałaby zaniepokojenie policji informacja, że co czwarty kierowca TIRa uważa, że zawsze ma pierwszeństwo przed samochodem osobowym? Może dopiero po serii wypadków tym spowodowanych? W przypadku rowerzystów nawet to nie jest sygnałem alarmowym. Spotykamy się ze śmiertelnie niebezpieczną ignorancją, wypadki tym spowodowane są na porządku dziennym. Policja nie tylko pozostaje głucha na prośby o jakiekolwiek działanie na rzecz zmniejszenia tego zagrożenia. Gdy ofiara wykroczenia sama zgłasza się z gotowym materiałem dowodowym, jest traktowana gorzej, niż wzywani do wyjaśnień sprawcy. Czy słowo ,,szykana” nie opisuje dobrze takiej sytuacji?
Czy mam kolejny, trzeci raz poświęcić półtorej godziny na próbę zainteresowania policji faktem, że zostałem potrącony na drodze i mogę to udowodnić? Czy może policja jest w stanie zaoferować osobie zgłaszającej wykroczenie przyjęcie bardziej adekwatne do sytuacji?
Kopię tego listu przesyłam do Rzecznika Praw Obywatelskich ponieważ uważam, że opisana wyżej postawa policji narusza moje prawo do ochrony życia i zdrowia. Udostępniam ją również mediom.
dr hab. Marek Słoń
Do wiadomości:
– Rzecznik Praw Obywatelskich
– Tok FM
– TVN
– Zielone Mazowsze
[Wytłuszczenia i zdjęcia od redakcji.]