Urodzinowy wyścig Czajnika, czyli I Ryś Kampinoski za nami!
Jak po śniegu i lesie można na slickach jechać i wygrać…
Relacja
Mając nadzieję na przyjazd choć 2 zawodników, nie przeliczyliśmy się. Już o 12:00 na starcie zastaliśmy Ola z kolegą, a wkrótce potem liczba uczestników przekroczyła magiczną granice 10. Dojechała m.in.: niezawodna i zawsze mocna ekipa z Piastowa (Krzychu i Jasiek) groźnie wyglądająca i budząca respekt 4 osobowa grupa z Pruszkowa oraz przedstawiciel stołecznych kurierów Bartek. Gdy minęła pierwsza, dojechało jeszcze 3 spóźnionych gości.
Tradycyjnie, impreza tego typu odbyła się z opóźnieniem, choć tylko 23 minutowym. O 13.23 13 uczestników podjęło się karkołomnego zadania zaliczenia 5 punktów na trasie o długości ok. 22 km. Pierwotnie ten leśny przełajowiec miał liczyć ponad 40 km, jednak aura w przedzień sypnęła wspaniałym białym puchem i chyląc głowę przed matką naturą – skróciliśmy trasę.
Peleton podzielił się na dwie grupki i, mając dylemat gdzie zaczaić się z kamerą z nadwornym fotografikiem Trawersem, wybraliśmy wariant szosowy w Hornówku. Po krótkim oczekiwaniu przemknęła koło nas ekipa pruszkowsko-piastowska z przyszłym zwycięzcą. Nastepnie 5.5stopy wrócił do kwatery głownej by doglądać przyjęcia gości, a ja z „foto crew” udałem się na metę.
Po godzinie wpadła na metę zwycięska dwójka. Doskonałym finiszem popisał się na ubitym śniegu (na slickach!) Krzysztof z Piastowa, tuż za nim był kolega Jasiek. Niedługo potem zjechali pozostali zawodnicy.
Co ciekawe, ci którzy pokonywali trasę zgodnie z ruchem wskazówek zegara ubrudzili buźki, pozostali – plecy 😉
Poza jedną dyskwalifikacją (zawodnik zgubił manifest), wszyscy poradzili sobie z zasypaną i zalodzoną trasą. A tak wyglądały rowery.
Po rozdaniu regeneracyjnych czekolad częśc ekipy przeniosła się na ognisko na posesję 5.5 stopy (od lewej: Julek, ArteQ, Kanguur, Krakers, Bartek, Tomek43, Wojtek B).
Nastepnie ogłosiliśmy wyniki, szykując świeżo co wydmuchane przeze mnie nagrody.
Zwycięzcy i organizatorzy.
Olo tym razem wyjątkowo nie wygrał, dzięki udanemu sabotażowi Świstaka i Wolanda. Dzisiejsza młodzież to nawet do 13 nie umie liczyć…
Po części dekoracyjno-oficjalnej blisko 25-osobowa ekipa grzała sie pod ogniskiem, jednak narastające ciemności i postępująca tęsknota za napojem grzanym doprowadziła nas do jedynej słusznej decycji przeniesienia się do lokalu „Dwa Kółka” na Tunelowej już w grodzie stołecznym – gdzie rowerzysta pod sam stół zimą podjeżdża.
Wyniki
- Krzysiek (27) czas: 1h 15m
- Jasiek (20) czas: 1h 15m 30s
- Mandi (25) czas: 1h 16m
- Seba (33) czas: 1h 17m
- Filip (9) czas: 1h 18m
- Adam (26) czas: 1h 20m
- BA (10) czas: 1h 20m 50s
- 007 (007) czas: 1h 24m
- Olecky (13) czas: 1h 27m 50s
- ArteQ (666) czas: 1h 36m
- Kanguur (17) czas: 1h 37m
- Bartek (nr 999) czas: 1h 54m
- Inżynier dyskwalifikacja
Podziękowania
Na koniec chcę podziękować wszystkim za przybycie na I Rysia, a w szczególności silnej ekipie kontrolno-sztabowej: Rafiemu, Buni, Wojtkowi B, Wolandowi, Świstakowi, Olgierdowi, Dj-owi; oraz wspaniałym kobietom ze wsparcia logistyczno-zaopatrzeniowego: Suchej, Kazie, Agnieszce z Leszna, Olce.
Dla zilustrowania relacji korzystałem z niezapomnianych zdjęć Bogdana – Trawersa:
www.travers.pl/masa.html
Pozdrawia Was wszystkich
drukarz, sponsor, zaopatrzeniowiec, projektant, starter…
Wasz
Marcin 'Czajnik’ Czajkowski