Ścieżki rowerowe w parkach
Jak rybie rower
W Warszawie uprawia się haniebny proceder budowania ścieżek rowerowych
przez parki. Betonuje się zieleń rzekomo w imię ekologicznego transportu.
W Parku im. Szymańskiego na Woli powstała sieć tras dla cyklistów. Są tam
rowerowe skrzyżowania, wymalowano pasy dla pieszych oraz postawiono znaki
drogowe.
Podobnie stało się na Polach Mokotowskich. Dwukilometrowa, dwukierunkowa,
ścieżka zabiera kilka tysięcy m2 życiodajnej zieleni. Wydano na nią 640
tysięcy złotych.
Jako ekolog pytam się: jakim prawem zabudowujecie parki, Panowie
Architekci, w imię czego? Jako rowerzystę moje wątpliwości budzi celowość
wymienionych inwestycji. Jakiemu cykliście potrzeba trasy nie przebiegającej
wzdłuż żadnych ciągów komunikacyjnych – czyli znikąd donikąd? Jaki
rowerzysta wybierze jazdę krętą niczym meandrująca rzeka ścieżką, z
zakrętami „od ekierki”, pod kątem 90 stopni?
Czyżby ścieżki w parkach budowano dla zagranicznych gości? A może celem
jest wykazanie się w ekologicznych statystykach?
Moim zdaniem ścieżki w parkach to nonsens, są potrzebne jak rybie rower.
Akurat pośród zieleni miejskiej warunki do jazdy na dwóch kółkach są niemal
idealne.
Życzę Paniom i Panom planistom bardziej udanych pomysłów w nowym
tysiącleciu.
Konrad Dybek
Dużo radochy
Cieszę się z nowej ścieżki rowerowej na Polach Mokotowskich. Jest
wspaniała, bo poprowadzona obok alejek dla pieszych, ale oddzielona pasem
trawnika. Rewelacyjnie zaplanowana – wije się łukami i prawie nie ma
prostych odcinków. Jedzie sie bajecznie, bo i nawierzchnia z czerwonej
kostki jest świetna. Naprawdę dużo radochy na tym odcinku.
Piotr Dąbrowski, 13.11.2000
Kasa w błoto
Po co ścieżka na Polach Mokotowskich? Mało kto z niej korzysta. Ktoś
wywalił w błoto kupę kasy, a można by za to dokończyć np. ścieżkę do GUSu i
jeszcze by zostało. Ścieżka jest źle zaprojektowana, na dodatek piesi łażą
po niej stadami, w efekcie jeździ się jak chce a nie po ścieżce.
Andrzej Michalak, 21.05.2001
Zaprojektowana z głową
Ścieżką podążam dwa razy dziennie – do i z pracy. Uważam że jest
rewelacyjna, wreszcie z głową zaprojektowana – minimalna liczba przecięć z
alejkami dla pieszych.
Jeśli chodzi o zniszczenie pewnej (znacznej nawet) ilości trawnika to
uważam że jest odwrotnie, przed powstaniem traktu dla rowerzystów często
musiałem uciekać się do omijania pieszych po trawniku, co zważywszy na
liczbę rowerzystów zmuszonych do takiego postępowania, niezbyt korzystnie na
niego wpływało. Teraz nie ma takiej potrzeby – to co zielone rośnie sobie
spokojnie i o to przecież chodzi.
Maciej Cichocki, 25.05.2001
Dziwię się Panu Dybkowi
…że zamiast cieszyć sie z tego, że wreszcie po
tylu latach oczekiwan, rozbudowuje sie sieć scieżek rowerowych w stolicy,
jest On obrazem typowego polskiego marudy. Czy naprawde trzeba wiecznie
narzekać i psioczyć?
Jestem cyklistą, wiele już przejechałem i wiem dobrze co to znaczy
oberwaae od przechodnia jakimś nieparlamentarnym słowem, bo właśnie
minąłem go na chodniku (nie wspomne już o kierowcach) Po ulicach
jeździć sie praktycznie nie da a po chodniku jest rożnie. Jak więc
wyobraża Pan sobie droge z Powiśla na Bemowo, czy z Woli na Saską Kepe bez
ścieżek rowerowych?
Trzeba nauczyć się pewnych nowości w sposobie odbierania rzeczywistości,
bo inaczej cofniemy sie do epoki dinozaura. A to, że zabrano wiele m kw
zieleni jest po prostu konsekwencją rozwoju cywilizacji i od tego sie nie
ucieknie, Szanowny Panie, szczegolnie w dużych miastach.
Natomiast zgadzam sie z Panem w jednym; dużo jeszcze trzeba zmienić, aby
decyzje władz były wreszcie przemyślane. W przeciwnym razie dalej bedą
powstawać jak grzyby po deszczu inwestycje typu ścieżka donikąd.
Niewątpliwie jest to strata pieniedzy (naszych pieniedzy) i z tego tytułu
ktoś powinien „dostac po tyłku”. Jednak ścieżka integrująca człowieka z
przyrodą i to w dużym mieście to prawdziwa gradka dla ekologa. Wiec skąd u
Pana takie myślenie – skoro jest Pan ekologiem.
Rafał Szmigielski, 9.10.2001
Ścieżki w parkach – tak, ale…
Pamiętam Pole Mokotowskie z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Było
piękne, dzikie, prawdziwe. Nie było tu żadnych alejek asfaltowych, żadnego
wybetonowanego sztucznego jeziorka. Kawałek przyrody w samym środku miasta.
Na trawiastych łączkach grałem z kolegami w piłkę, po ścieżkach wśród
zagajników jeździłem na rowerze. To były oczywiście takie zwyczajne ścieżki
wydeptane w trawach, czasem błotniste po deszczu. W ciepłe, wiosenne i
letnie dni tysiące okolicznych mieszkańców spędzało tu wolne chwile,
panowała tu wtedy atmosfera tradycyjnej majówki, panowała pełna harmonia
pomiędzy przyrodą a mieszkańcami okolic.
Ale taka sielanka trwała tylko do chwili, dopóki „cywilizacja” nie
upomniała się o swoje. A gdy upomniała się, zmniejszono obszar Pola,
wybudowano ul. Bruna, a przy niej osiedle mieszkaniowe. Potem ponownie
odcięto z Pola kawałek pod powstająca tu ulicę Batorego. Postawiono przy
ulicy Batorego, już po stronie parku, koszmarne baraki piętrowe, rzekomo
tymczasowo. Stoją do dziś. W końcu ktoś wpadł na pomysł, aby Pole
„ucywilizować”. Wycięto wszelkie krzaki dziko rosnące, no bo uznano, że
jedynie słuszne są tylko te sadzone planowo. Wyasfaltowano nowe alejki,
dodano wieczornym spacerowiczom lampy (niemiłosiernie tłuczone przez
wandali), wykopano sztuczne jeziorka, rzeczki, wybetonowano je i zasilono
wodą „źródlaną” z Filtrowej, obok jeziorka „wyrosły” pagórki. Od tego
momentu zabawy na trawie i już samo na niej przebywanie straciło legalność.
Nie wypadało przecież deptać trawników planowo zasianych, a gdyby ktoś
chciał się zabawić po staremu, to stosowne tabliczki „groziły palcem”.
A teraz ta ścieżka rowerowa… I tak sobie myślę, że już większej krzywdy
temu kawałkowi przyrody, niż asfalt i beton, nie można było uczynić. Dlatego
ta ścieżka, która, moim zdaniem, ma niezaprzeczalne walory widokowe, nie
jest tak wielkim złem, jak to ktoś określił w dyskusji w tutejszych
„Kółkach Dwóch”. Jeśli ścieżka będzie włączona do ogólnomiejskiej sieci dróg
rowerowych, to dobrze, że powstała. Może lepiej by było, gdyby poprowadzono
ją jakoś brzegiem parku, gdzie jest mniejszy ruch osób spacerujących i
bawiących się dzieci, gdzie ścieżka nie krzyżuje się co chwila z alejkami
dla pieszych.
A problem ścieżek w innych parkach? Nie wyobrażam sobie, aby było
dopuszczalne prowadzenie ścieżek rowerowych przez parki o charakterze
zabytkowym, jak np. Łazienki, Ujazdowski czy Saski.
Jan Fuhrmann, 1.11.2001
Potrzebna ścieżka przez Łazienki
Niestety, jestem za zbudowaniem sciezki rowerowej najlepiej tuz obok, lub
na samym skraju Parku Lazienkowskiego. Zycie w miescie, coraz wieksze korki
na ulicach, roboty drogowe (np. modernizacja ul. Marszalkowskiej) zmusily
mnie, w sezonie letnim, do zmiany srodka lokomocji z autobusu na rower –
glownie chodzi o dojezdzanie do pracy. Jestem nieduza osobka i trasa z
Powisla na Mokotow jest dla mnie bardzo meczaca. Najpierw musze wjechac
rowerem na gore w okolicy Agrykoli by potem zjezdzac waska sciezka w dol
Belwederska do Gagarina. Jadac inna droga musze objezdzac jednostke
wojskowa i jechac jezdnia ul. Nowosielska pod prad. A po za tym po pracy
chetnie powdychalabym troche tlenu, bo jako chemik w pracy nie ma go za
duzo.
Jestem natomiast przeciwna pomyslom sciezek donikad, konczacych sie
np. na ruchliwym skrzyzowaniu, gdzie nie ma mozliwosci dalej jechac lub
go objechac, bez tratowania przechodniow, bez potrzeby dzwigania roweru
po schodach w dol a potem w gore (lub odwrotnie) bo nikt nie pomyslal o
prowadnicach, potrzebnych nie tylko do wprowadzenia roweru ale takze i
wozka dzieciego – tak na przyklad jest przy rondzie „Rotunda” do ktorego
od placu Konstytucji porowadzi przepiekna sciezka rowerowa – tylko nie
wiadomo po co? A takich „kwiatkow” jest niestety calkiem sporo.
Katarzyna Szmigielska, 28.11.2001