Ścieżkokrzyska
W ubiegłym roku władze miasta nie zbudowały
ani jednej ścieżki rowerowej, postanowiliśmy więc wziąć sprawy w swoje ręce
i chwyciliśmy za pędzle. W jeden dzień zrobiliśmy więcej niż urzędnicy
przez cały rok…
Rowerzysto, zbuduj ścieżkę sam
Jeśli nie było cię 5 kwietnia 1998r. na Świętokrzyskiej – żałuj. Powstał
wtedy 600-metrowy odcinek ścieżki rowerowej, od Ministerstwa Finansów do
Marszałkowskiej. Droga dla rowerów biegnie północnym chodnikiem, jest dobrze
widoczna i najważniejsze – nasza.
Pracę zaczęliśmy już w piątek wylewając podjazdy pod wysokie krawężniki.
Nasz fachowy wygląd i śmiałe poczynania nie wzbudziły podejrzeń otoczenia.
W niedzielę już od 9 rano kilkanaście osób rozpinało sznurki, przykładało
szablony, malowało linie wałkami. Policja patrzyła na akcję przez palce.
Tymczasem w samo południe z placu Zamkowego ruszył peleton 150 rowerzystów.
Przejechaliśmy Nowym Światem, Alejami Jerozolimskimi, Marszałkowską,
Senatorską i Wierzbową do Świętokrzyskiej, skandując: „Samochodem na wydział
onkologii”, „Zamiast spalinami, gazuj pedałami”, „Ścieżki rowerowe dla
Warszawy”, „Nie stój w korku – jedź rowerem”, „Rower nie truje”. Wielu
rowerzystów dzwoniło dzwonkami i trąbkami.
Po przyjeździe nastąpiła kulminacja – dokończenie ostatniego
150-metrowego fragmentu ścieżki. Do konkursu zgłosiły się dwie drużyny,
które w iście stachanowskim tempie rozpoczęły malowanie. Szybsza drużyna
niestety swą pracę wykonała na niższym poziomie, choć zapał był tak wielki,
że kilka osób pomalowało przy okazji samych siebie. W ciągu pół godziny
ścieżka prócz krótkiego odcinka zablokowanego przez nieprawidłowo parkujący
samochód była gotowa.
Rower krzepi
Chcieliśmy w tym miejscu przerwać ścieżkę, ale natychmiast znaleźli się
zapaleńcy, którzy postanowili go przestawić. Pokrzepieni przez codzienne
jazdy na rowerze nie mieli żadnych kłopotów z błyskawicznym przeniesieniem
auta w inne miejsce. Z podziwu wszyscy zaczęli skandować „rower krzepi”.
Najbardziej zasłużeni dla budowy ścieżki dostali nagrody – katalogi
rowerowe.
Naszą akcją chcieliśmy udowodnić, że ścieżki rowerowe można budować
szybko i tanio. 600 metrów ścieżki kosztowało nas zaledwie 300 zł.
Tak rozpoczęliśmy współzawodnictwo z władzami miasta. Liczymy na ich
wygraną, gdyż dysponują znacznie większymi środkami. Wtedy bowiem wygramy
wszyscy.
Redakcyjny komentarz
W Warszawie 70% mieszkańców korzysta z transportu zbiorowego. Z roweru
ok. 1%. Jedno i drugie wymaga promowania, bo oba rodzaje transportu są
znacznie lepsze dla miasta i zdrowia mieszkańców niż powodujące korki i
większe zatrucie środowiska samochody. O tym mówi przyjęta w 1995 r. przez
Radę Warszawy Polityka Transportowa. Jest to chyba najlepszy dokument
przyjęty przez radnych, który mimo tego nie jest realizowany. Dlatego w
Warszawie rowerzyści muszą wyręczać urzędników w ich obowiązkach i sami
budować ścieżki.