Służewski Dom Kultury – inna forma, wady te same
Czy Służewski Dom Kultury zasługuje na nagrody?
Z mieszanymi uczuciami przeczytałem artykuł Michała Wachnickiego Koniec Lebeskindów. Czas na ludzi
, który ukazał się w Magazynie Świątecznym Gazety Wyborczej 18 kwietnia 2015 r.. Jestem jedną z tych osób, które Ewa Willmann, dyrektorka Służewskiego Domu Kultury, włączyła do działań w tej placówce wychwalanej od kilku lat za wygląd. Prowadzę od roku Służewski Dyskusyjny Klub Książki. Jestem zadowolony ze współpracy z domem kultury. Dyrekcja jest otwarta na różne propozycje, zaś pracownicy przyjaźni i pomocni.
Niestety częste przebywanie w Służewskim Domu Kultury odsłania liczne wady budowli. Ich przyczyną są zarówno nie do końca przemyślany projekt, błędy w wykonaniu, jak i użyte materiały. Pozwólcie państwo, że wymienię trzy poważne wady, które wymagałyby znacznej przebudowy obiektu, oraz kilka mniejszych. Chciałbym, aby wskazane poniżej przeszkody nie zniechęciły do uczestnictwa w życiu kulturalnym i odpoczynku w otaczającym obiekt parku. Proszę nie traktować tego artykułu jako taniego krytykanctwa obliczonego na wywołanie fermentu. Bardzo mi zależy na jak najlepszym funkcjonowaniu Służewskiego Domu Kultury, bo staje się on centrum życia dla lokalnej społeczności.
Niebezpieczny amfiteatr
Pierwsza duża wada to amfiteatr, czyli drewniane stopnie znajdujące się między budynkami. Świetnie się sprawdza, gdy temperatura wynosi między 10 a 25 stopni Celsjusza i świeci słońce, choć nie za jasno. Niestety takie warunki panują maksymalnie przez pięć miesięcy w roku. W wakacje jasne, suche deski nagrzewają się i odbijają dużą część światła. Bez okularów przeciwsłonecznych nie sposób tam przebywać. Doskwiera upał, zaś schody są trudno widoczne i łatwo o upadek. Jeszcze gorzej jest zimą. Słabe oświetlenie i wilgoć sprawiają, że śliskie schody toną w mroku i trzeba schodzić po omacku trzymając się poręczy. Absolutnie konieczny wydaje się montaż oświetlenia oraz przykrycie całego amfiteatru na lato lekką, prześwitującą tkaniną.
Podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych pracowałem w komisji wyborczej, która mieściła się w Służewskim Domu Kultury. Jedyną salą, która w ogóle nadawała się na lokal wyborczy, była znajdująca się na dole pracownia plastyczna. W listopadową noc wiele starszych osób zostało zmuszonych do zejścia po śliskich, niewidocznych schodach. Ławki amfiteatru zostały odgrodzone od placu przed budynkami sznurkiem z chorągiewkami (czerwone kropki na zdjęciu). Podczas pierwszej tury o godz. 17:30 frekwencja wynosiła ok. 34%, zaś na koniec 50,5%. Podczas drugiej tury o godz. 17:30 frekwencja wyniosła 37%, zaś na koniec niecałe 49%. W jeden wieczór obiekt zyskał prawie setkę zniechęconych mieszkańców okolicznych bloków. Realia pokazały więc, że wizja amfiteatru jako wolnego prześwitu nie sprawdziła się. Te trudności sprawiają, że pracownicy Służewskiego Domu Kultury niechętnie patrzą na kolejne wybory.
Gdzie jest winda?
Druga duża wada to rozmieszczenie wind. Jedna z nich znajduje się w budynku administracyjnym, który jest czynny od 10 do 16.
Winda czynna od 10:00 do 16:00.
Druga jest w południowo-zachodnim końcu kompleksu pośrodku wybiegu dla kóz. Wyobraźmy sobie osobę poruszającą się na wózku inwalidzkim, która wybrała się na wieczorny koncert. Z parkingu może wydostać się tylko jednym przejściem, które znajduje się na wprost ogrodu. Następnie musi pojechać sam koniec zabudowań, zjechać windą, przejechać przez amfiteatr do drugiego budynku i już po przebyciu 120 metrów, 6 drzwi i jednego stopnia wysokości 3 cm znajdzie się w szatni (żółta linia na zdjęciu). Podczas wyborów przez ten stopień przed windą zatrzymało się kilka osób i wymagały one asysty, w tym także członków komisji wyborczej.
Gdyby zejście na parking znajdowało się bliżej amfiteatru, zaś winda na zapleczu salonu literackiego (budynek, który na zdjęciu jest oznaczony liczbą 15), to droga osoby na wózku inwalidzkim do szatni skróciłaby się do 20 metrów i dwóch drzwi – do windy i z windy (pomarańczowa linia na zdjęciu). Niestety taka przebudowa niesie za sobą ogromne koszty. Obecnie absolutnie konieczna jest likwidacja stopnia przed windą.
Porównanie obecnej drogi wózkowiczów (żółta linia) i optymalnej (pomarańczowa).
Próg przed windą, który od roku wymaga natychmiastowej poprawki.
Tu się nie da siedzieć
Trzecią dużą wadą jest mały odstęp i metalowe przegrody między rzędami na widowni. W efekcie wygodnie mogą tam siedzieć wyłącznie dzieci. Odnoszę wrażenie, że na siłę upchnięto jak najwięcej krzeseł nie licząc się z rozmiarami dorosłych ludzi. Po kilku godzinach spędzonych w takiej ciasnocie nie ma się ochoty na następne wyjścia na koncerty, spektakle i pokazy filmowe. Przebudowa widowni będzie drogo kosztować.
Przedpokój to nie salon
Z mniejszych wad warto wymienić niską przydatność salonu literackiego. Właściwie to ten budynek pełni rolę przedpokoju, a nie salonu. Przez salę przechodzą ludzie od drzwi wejściowych do schodów prowadzących do kawiarni i szatni oraz do znajdującej się w pomieszczeniu łazienki. Do tego po salonie rozchodzą się dźwięki z kawiarni, zaś w miesiącach letnich temperatura wewnątrz dochodzi do 50 stopni Celsjusza. W stałym hałasie, rozpraszającej krzątaninie i skwarze nie da się skupić na rozmowie o książkach. Uczestnicy klubu proszą mnie o przeniesienie się w inne miejsce – do amfiteatru, do pracowni plastycznej albo do parku. Istnieje już pomysł wyeliminowania największej przeszkody, czyli hałasu. Salon literacki od kawiarni ma zostać oddzielony grubą kotarą. Straci na tym estetyka, ale może uda się w miarę spokojnie poprowadzić klub dyskusyjny.
Pustka otoczenia
Warto także przyjrzeć się bliżej otoczeniu budynków. Plac przed salonem literackim i amfiteatrem to przestrzeń stracona. Pustka, gdzie losowe ustawienie ławek tuż obok parkingu zniechęca do przebywania. Ponadto projektanci wymyślili sobie ścieżkę rowerową wzdłuż lokalnej ulicy. Przy budowie ścieżki nie zachowano skrajni poziomej, więc jedzie się po niej z obawą o zahaczenie o ścianę. Na zachodnim końcu nie ma zjazdu ani na ulice, ani do parku. Wszystkie te wady stoją w sprzeczności ze sztuką projektowania tras rowerowych. Cała to „śmieszka”, jak lubią mawiać rowerzyści, pogłębia wrażenie straconej przestrzeni.
Śmieszka rowerowa, czyli droga dla rowerów zbudowana niezgodnie ze standardami. Najlepiej ją zlikwidować i powiększyć trawnik.
Proszę spojrzeć na zdjęcie lotnicze i poszukać przejść dla pieszych. Nie prowadzą one prosto do budynków, ale kryją się gdzieś między samochodami po bokach. Dodatkową przeszkodą są wysokie krawężniki. Dla osób z wózkami te liczne niewygody znacznie utrudniają dotarcie na miejsce. Mało kto idąc do Służewskiego Domu Kultury korzysta z przejść dla pieszych. Ludzie najczęściej skracają sobie drogę, aby jak najkrótszą trasą przejść między alejkami po drugiej stronie ulicy i schodami amfiteatru.
Co należy zrobić z placem przed domem kultury?
1. Ustawić ławki w porządku sprzyjającym rozmowie, czyli po dwie lub trzy pod kątem 90 stopni do siebie.
2. Odgrodzić parking niskim żywopłotem.
3. Rozebrać ścieżkę rowerową i uwolnić ziemię od betonu po tym kilkudziesięcioma metrami kwadratowymi.
4. Uporządkować parkowanie i przejścia dla pieszych. Ten ostatni element jest częścią mojego projektu do budżetu partycypacyjnego:
app.twojbudzet.um.warszawa.pl/taskPropose/1783
Bałaganiarskie ustawienie ławek, które nie zachęca do siadania. Czy taki był cel projektanta?
Propozycja uporządkowania parkowania i zmiany lokalizacji przejścia dla pieszych – jeden z elementów projektu do budżetu partycypacyjnego.
Problem ustawienia ławek występuje też w parku. Ustawione po trzy w jednej linii, pozbawione oparć i podłokietników służą głównie ludziom młodym w celu picia piwa. Ławki trzeba przestawić tak samo, jak sugerowałem w poprzednim akapicie oraz dodać im oparcia i podłokietniki, aby zachęcić coraz liczniejszą grupę osób starszych do przebywania w parku.
Codzienny obraz parku za Służewskim Domem Kultury, czyli puste ławki. Ich ustawienie wzdłuż nie sprzyja nawiązywaniu kontaktów społecznych.
Problemy z dostępem
Służewski Domu Kultury mógłby być węzłem, do którego przychodzą ludzie z każdej strony. Niestety od północy stoi sznur samochodów, od wschodu trzeba przedzierać się przez błoto pod wiaduktem Al. KEN, od południa brakuje mostku nad Potokiem Służewieckim (jego budowa też jest częścią cytowanego projektu do budżetu partycypacyjnego), zaś od zachodu projekt planu miejscowego przewiduje przejście wzdłuż potoku pod ul. Puławską, ale dzielnica w ramach odtwarzania Stawu Służewieckiego wybrukowała brzegi w świetle wiaduktu kocimi łbami i nie zasłoniła wylotów kanalizacji deszczowej [zobacz >>>]. W rezultacie nie ma bezpiecznego dojścia do domu kultury od strony Służewca. Ten brak odczuwają nie tylko okoliczni mieszkańcy, ale też rowerzyści z całej południowej Warszawy i dlatego w ostatni piątek Warszawska Masa Krytyczna przejechała przez Mokotów. Warto myśleć o Służewskim Domu Kultury nie jako o zamkniętej całości, ale zaplanować też jego powiązania z całą okolicą.
W tym miejscu nad Potokiem Służewieckim chcemy, aby powstał drewniany mostek. Jest on elementem projektu do budżetu partycypacyjnego
app.twojbudzet.um.warszawa.pl/taskPropose/1783
Ludzie chodzą zawsze najkrótszą drogą. Jeśli przejście dla pieszych znajduje się w niewygodnym miejscu, to będą przechodzić obok przejścia. Tak funkcjonuje ulica przed wejściem do Służewskiego Domu Kultury.
Wykorzystać potencjał
Mój obraz miejsca nie jest tylko czarny, jak to może się wydawać z powyższego opisu. Widzę w budynkach wiele ogromnych zalet. Zachwycają mnie swoją estetyką wkomponowaną w krajobraz parku. Kozy, leżaki i ogród, o których mówi w wywiadzie dyrektorka Ewa Willmann należą już do trwałych ikon miejsca. Takich mniej widocznych magnesów jest więcej. Profesjonalnie zaprojektowana ścianka wspinaczkowa, zaskakujące i dające podziemiom dużo naturalnego światła świetliki, doskonale wyposażona pracownia fotograficzna to tylko wybrane przeboje przyciągające ludzi.
W artykule Michała Wachnickiego cytowany prof. Bohdan Jałowiecki orzekł, że takie budynki osiągają większy sukces na obszarach peryferyjnych, tam, gdzie nie muszą konkurować z innymi miejskimi atrakcjami.
Niestety, jest to także prawda dotycząca Służewskiego Domu Kultury. Mieszkańcy tam chodzą nie dlatego, że jest to ósmy cud świata, ale z braku innej dobrze wyglądającej przestrzeni w okolicy.
Budowla nie kończy epoki nieprzystosowanych do ludzkich potrzeb konstrukcji. Forma jest inna, wady pozostały te same. Przyczyna kłopotów leży w braku konsultacji projektu z mieszkańcami. Na Służewie mieszkają specjaliści z różnych dziedzin, ale nie mieli szans zabrać głosu i wskazać swoich potrzeb, co jest istotą projektowania dla ludzi. Wiele z wymienionych wad dało się usunąć przed rozpoczęciem prac. Niestety trzeba je wskazać dziś, gdy sypią się kolejne nominacje do nagród architektonicznych. Warto więc wydać jeszcze trochę pieniędzy, aby poprawić liczne błędy w wykonaniu Służewskiego Domu Kultury, bo to miejsce ma duży potencjał budujący lokalną społeczność.