Konferencja Miasta bez samochodów
W Europie Wschodniej
Zorganizowana przez Akademię Europejska konferencja pod przydługim tytułem A vision of car free cities in central and eastern Europe: raising awareness and
zgromadziła w Szegedzie (Węgry)
promoting innovative approaches to sustainable mobility and raising
the quality of life
przedstawicieli organizacji pozarządowych i władz. Oprócz gości z
Europy Wschodniej stawili się także Niemcy, Duńczycy, Belgowie,
Anglicy i jeden Amerykanin. Polskę reprezentowało aż pięć miast:
Warszawa, Poznań, Gdańsk, Białystok (prezentacja),
Wrocław. Przedstawiono liczne referaty i projekty (Cycling in Warsaw
– Olka, Zuzy i Konrada – dnia drugiego). Miała także miejsce sesja
posterowa, oglądanie Szegedu i objazd zabytkowym tramwajem.
Reprezentacja FZ Warszawa przed ratuszem w Szegedzie
Prezentacja z Warszawy (duże brawa dla prelegentów, którzy wytrwale
ćwiczyli ją do późnych godzin, aby zmieścić się w czasie danym im do
dyspozycji) zyskała sobie duży aplauz i zrozumienie. Szkoda tylko, ze nie
udało się rozwinąć wątku korupcyjnego. Chair skupił się na tym, ze
politycy nie postrzegają roweru jako środek transportu – jest to dla nich
na razie tylko taki ciekawy element public relations. Zadał o korupcje
krótkie niewyraźne pytanko. W sumie taki był to wersal i pewnie głupio było
facetowi, tym bardziej, że na sali siedział sekretarz z polskiego
ministerstwa transportu.
Ten ostatni też miał wystąpienie, ale miałem wrażenie, że chodziło mu
tylko o usprawiedliwienie tego dlaczego w Polsce tak mało dobrego się robi.
Wymieniał problemy, na jakie napotykają innowacyjne działania. Zaatakował
go potem kolega ze słowackiego NGOsu.
W Stanach Zjednoczonych
Najwięcej zdaje się emocji wywołała prezentacja Charliego Halesa,
comissionera (odpowiednik wiceprezydenta) do spraw bezpieczeństwa w
Portland, stolicy stanu Oregon (być może dlatego, ze facet jest zawodowym
politykiem i wie co robić, żeby się podobało :-). Można Charliego określić
jako największego radykała wśród oficjeli obecnych na konferencji.
Jak wiele razy powtarzał, jego miasto jest dumne z bycia najbardziej
europejskim w Ameryce. Dumny jest z tego, ze wyrzucili plany Davida Mosesa
do kosza (tego ze spisku, o którym mówił również Hales, zmierzającego do
zaautostradowania i usamochodowienia USA). Cieszy się, ze zburzyli
wzniesioną kiedyś freeway (jak to ironicznie podkreślał – free to
be stuck in a traffic jam) i gigantyczny wielopoziomowy parking w
centrum miasta. Teraz na miejscu autostrady jest park, do którego on sam
chodzi biegać.
Ważne punkty w programie Halesa:
Konieczność udziału lokalnej społeczności. Wiele rożnych, nie
tylko rowerowych („Bicycle Terrorist Alliance”), organizacji ma głos
we wpływaniu na władze miasta. Dzięki ich głosowi i wypracowanym przez nich
koncepcjom władze maja ogląd na sprawy i mogą np. skutecznie powiedzieć
„nie” lobby motoryzacyjnemu, pokazując że mieszkańcy chcą czegoś innego.
Uspokojony ruch i zmiana modelu z mobilności na dostępność (access over
mobility) wpływa na wiele aspektów życia mieszkańców, dlatego też
wszyscy powinni być tym zainteresowani.
To zdaje się być zupełnie inaczej niż u nas. Nasi urzędnicy zdają się
wiedzieć lepiej, co mieszkańcom jest potrzebne. Skoro jednak wcale lepiej
nie jest, to ich rozwiązania można skomentować słowami Jana Pietrzaka:
idioci i kretyni, albo… sabotażyści i dywersanci.
Nierozłączność polityki transportowej z zagospodarowaniem
przestrzennym. To punkt wynikający z pierwszego. To jaki mamy dostęp do
tego, co oferuje miasto nie zależy tylko od tego jak można do tego
dojechać, ale też jak jest to w obrębie miasta rozłożone. I tu Charlie
zabrzmiał dla niektórych jak komunista, bo oto on Amerykanin chce rękoma
swojego amerykańskiego rządu lokalnego kazać obywatelom co i jak maja
budować.
Trzeba zmienić tradycyjny model (pamiętacie Sim City?), nie dzielić miasta
na strefy – przemysł, mieszkania, handel i usługi. Stąd pomysł, aby budować
budynki łączące funkcje mieszkaniowe i handlowo-usługowe (opowiadał, jak
bankierom nie mieściło się to w głowach). „Komunista” Hales i jego koledzy
z zarządu miasta zaproponowali zatem deal developerom, udzielając
preferencyjnych kredytów.
Walka z hipermarketami i mallami. Bo to one właśnie wymuszają na
obywatelach korzystanie z samochodów. Po powstaniu hipermarketu znacznie
też rośnie w okolicy przestępczość.
Zakaz budowy nowych parkingów (sic!) – zamach na wolność totalny.
Charlie podkreślał, iż popyt na powierzchnie parkingowa jest
nieograniczony. Problemem są także inżynierowie, których nie uczono niczego
innego, tylko jak na jak najmniejszej powierzchni puścić jak najwięcej
samochodów.
Popieranie transportu zbiorowego. Ewenement na skale całych Stanów, Portland funduje sobie tramwaje (wagony sprowadzają z Czech). A u nas zamykają 4!
Oczywiście zorganizowana sieć dróg rowerowych itp. Magazyn
„Bicycling” uznał Portland za najbardziej przyjazne rowerzystom miasto w
Stanach Zjednoczonych.
Łukasz Szewczuk