Czy można bronić życia narażając na śmierć?
Na początku tego roku z parkingu Szpitala Bielańskiego usunięto furgonetkę z zakrwawionymi obrazami straszącymi przechodniów. Jednak wkrótce potem pojawiła się ona po drugiej stronie ulicy, gdzie (z krótkimi przerwami) stoi do dzisiaj łamiąc przepisy i narażając na szwank zdrowie i życie przechodzących przez jezdnię. Od tego czasu w każdej chwili zakrwawiona ofiara wypadku może przyćmić zdjęcia naklejone na samochodzie.
Przyjrzyjmy się dokładniej tej sytuacji od strony prawnej (Prawo o ruchu drogowym z 20 czerwca 1997 r., wszystkie odwołania dalej dotyczą tej ustawy).
Art. 14 zabrania m.in. wchodzenia na jezdnię spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi, czyli w tym przypadku spoza widocznej na zdjęciu furgonetki.
Uprzedzając kontrargument o obecnej w tym miejscu sygnalizacji dodajmy, że jak każde urządzenie może ona ulec awarii, zniszczeniu na skutek wypadku lub chwilowo nie mieć zasilania. Wówczas piesi mogą albo zrezygnować z przejścia i nałożyć drogi do ul. Twardowskiej, albo ryzykować mandat i rozjechanie przez pędzące samochody.
Aby nie dochodziło do takich sytuacji, art. 46 pozwala na zatrzymanie i postój pojazdu tylko w miejscu i w warunkach, w których nie powoduje zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia. Uszczegóławia to art. 49 zabraniając zatrzymania pojazdu na przejściu dla pieszych, na przejeździe dla rowerzystów oraz w odległości mniejszej niż 10 m przed tym przejściem lub przejazdem.
A ponieważ widoczny na zdjęciu pojazd bez żadnych wątpliwości narusza oba te przepisy i powoduje zagrożenie, mamy do czynienia z wykroczeniem i parkowaniem niezgodnym z prawem.
Na mocy art. 130a pojazd jest usuwany z drogi na koszt właściciela w przypadku pozostawienia w miejscu, gdzie jest to zabronione i utrudnia ruch lub w inny sposób zagraża bezpieczeństwu. W opisanym przypadku może też zachodzić dodatkowa przesłanka tego artykułu – przekroczenia dopuszczalnej masy całkowitej lub nacisku osi, gdyż mamy do czynienia z pojazdem półciężarowym.
Dlaczego więc służby miejskie tolerują tę sytuację od tak dawna? Otoczenie ulega zmianom, a furgonetka nawet jeśli zostaje na krótko odholowana, natychmiast wraca i sprawia już wrażenie stałego elementu krajobrazu. Niczym swoisty pomnik kapitulacji władz przed parkingową bezczelnością.
To archiwalne zdjęcie tego samego miejsca co powyżej sprzed remontu ulicy. Obecne tam wówczas stojaki rowerowe rozwiązałyby problem, gdyż epatowanie treściami umieszczonymi na samochodzie w oddaleniu od przystanków nie miałoby wystarczająco licznego audytorium. Z nieznanych powodów odtwarzając układ drogowy ul. Marymonckiej zrezygnowano ze stojaków całkowicie, zamiast zmniejszyć tylko ich nieco przesadzoną liczbę [zobacz >>>] i położenie na równoległe do jezdni.
Na koniec zadajmy może jeszcze ważniejsze pytanie. Jak można mienić się ,,obrońcą życia” i jednocześnie postępować w sposób, który bezpośrednio naraża na jego utratę nie tylko pieszych już narodzonych. Przecież z tego przejścia licznie korzystają kobiety w ciąży i ich nienarodzone płody, będące przedmiotem szczególnej troski organizacji, do której należy furgonetka. Czy nie dostrzegła tej sprzeczności i własnej hipokryzji? Jak się będą czuć ,,obrońcy życia”, gdy ciężarna kobieta zginie wychodząc zza ich pojazdu?
Przez ciekawość zajrzałem na ich stronę internetową, aby sprawdzić, czy prowadzą jakieś działania przeciw istnej eksterminacji pieszych, jaka odbywa się od lat na polskich drogach. Znalazłem jedną wzmiankę o uratowaniu dziecka kobiety, która w 15 tygodniu ciąży ucierpiała w wypadku jadąc samochodem.
5 dni temu do Szpitala Bielańskiego przywieziono osierocone dziecko, które ojciec zdołał zepchnąć z jezdni, zanim sam zginął pod kołami na ul.Sokratesa. W Szpitalu Bielańskim ratuje się co roku setki ofiar wypadków drogowych, którym mogłoby zapobiec zaostrzenie prawa o ruchu drogowym, jego bardziej zdecydowana egzekucja i budowanie dróg z myślą o bezpieczeństwie i ochronie życia, a nie bożku św. przepustowości.
Organizacje zrzeszone w federacji Piesza Polska [zobacz >>>] od lat działają pojedynczo, a od zeszłego roku wspólnym frontem na rzecz ochrony życia na naszych drogach. Zmiany nie następują tak szybko, jak byśmy sobie tego życzyli, ale idea polskiej wizji zero obejmuje coraz szersze kręgi i jesteśmy coraz bliżej zbudowania podstaw do jej osiągnięcia i powstrzymania nad Wisłą dalszego rozwoju cywilizacji śmierci.
Bo jak inaczej nazwać ochronę życia od poczęcia do przejścia dla pieszych?