Państwo polskie dotuje TIRy
Po wielu latach konsekwentnego odmawiania przez kolejne rządy dotacji na rzecz kolei (do przewozów regionalnych dopłacają samorządy wojewódzkie) wkroczono na kolejny poziom absurdu. Pieniądze publiczne przeznaczane będą na opłacanie przejazdów prywatnych TIRów płatnymi autostradami. Jako że opłaty za największe ciężarówki wynosiły ponad 80 zł, szacuje się, że koszty ponoszone na rzecz jednej z dwóch spółek zarządzających autostradami będą wynosić ok. 300 mln zł rocznie. Negocjacje z drugą spółka trwają. Tymczasem rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad tłumaczy, że skoro państwo zarabia na winietach niecałe 500 mln złotych rocznie, jest to dobry interes.
Nawet zakładając o jedną trzecią niższe koszty rekompensat na rzecz drugiej spółki, nieuchronnie dochodzimy do sytuacji, w której państwo na prywatnych autostradach… traci, a nie zarabia. A to dopiero czysty bilans ekonomiczny, nie uwzględniający kosztów ubocznych, które w przypadku wzmożonego transportu samochodowego są ogromne. Wszak koszty leczenia ofiar wypadków, jak i wszystkich schorzeń związanych z emisją spalin na wielką skalę, pokrywa państwo. Nie należy też zapominać o drogach, którymi ważące od kilkunastu do kilkudziesięciu ton TIRy poruszają się zjechawszy z autostrady – one również utrzymywane są z pieniędzy publicznych. A jeden 40-tonowiec, według opracowania Cambridge University, niszczy nawierzchnię drogi tak jak 160 tysięcy samochodów osobowych (przy założeniu, że jeden samochód osobowy waży 1 tonę). Na naprawę tych zniszczeń idą między innymi pieniądze z akcyzy na paliwo do lokomotyw spalinowych…
Dotowanie najcięższego transportu samochodowego nie przyniesie końca kolein.
Miliardy złotych przeznaczane na budowę autostrad (sam odcinek autostrady A2 na terenie Warszawy ma kosztować ponad 3 mld zł) przez państwo będą w takiej sytuacji tworzyć warunki do generowania coraz większych strat; im dłuższe będą bowiem autostrady, tym więcej będzie państwo płaciło za ich zużycie przez ciężarówki. Bowiem, jak wskazują przytyczone powyżej badania, nie ma szans by opłaty z samochodów osobowych pokryły koszty generowane przez ciężarówki. Trudno nie wspomnieć też o kosztach alternatywnych, czyli utraconych zyskach. Na wszystkich wystawach międzynarodowych typu Expo, Polska prezentuje się jako kraj czystej, nieskażonej natury. W sytuacji gdy państwo dopłaca zarówno do budowy autostrad (często prowadzonych przez tereny parków, chociażby tak jak ma to miejsce w planach dotyczących Warszawy) jak i do ciężarówek nimi jeżdzących, przyczynia się do oszpecenia, zdegradowania i zatrucia jednego z większych atutów kraju.
Wydaje się, że nawet gdyby państwo wciąż nie dopłacało do kolei, ale chociaż przyjęło zdroworozsądkowe podejście i – tak jak w Szwajcarii – pobierało opłaty od TIRów za koszty przez nie generowane (w Szwajcarii uchwalona w 1998r. opłata wynosi 0,70 euro/km), wtenczas TIRy same z siebie zaczęłyby się przenosić na tory.