Tramwaj w stolicy Maroka
Dzisiaj nauczymy się czegoś od stolicy Maroka – Rabatu. Tak, tak – nie tylko powinniśmy uczyć się od Europy Zachodniej, ale także naśladować dobre pomysły z państw spoza naszego kontynentu. A w tym wypadku jest co podpatrzeć.
Rabat wraz z sąsiadującym Sale tworzy aglomerację podobną wielkością do Warszawy – około 1,8 miliona mieszkańców. Jak każda duża metropolia, także i Rabat wraz ze wzrostem zamożności mieszkańców zaczął mieć poważne problemy komunikacyjne. Nowsze części miasta, a zwłaszcza dzielnica pokolonialna z jej szerokimi bulwarami, zakorkowały się.
Urzędnicy w Rabacie zaczęli się zastanawiać, jak rozwiązać ten problem. Rozważano budowę metra, jednak zrezygnowano z niej z powodów finansowych – metro jest po prostu za drogie w budowie. Wymyślono więc, że Rabatowi pomoże tramwaj. Ale tramwaj nie byle jaki, bo ze wszystkimi nowoczesnymi rozwiązaniami, tak aby zachęcić ludzi do korzystania z niego.
Koszt budowy dwóch linii o łącznej długości 19,5 km wyniósł 3,5 mld dirhamów (1,4 mld zł). Budowa była droższa niż przeciętnej linii tramwajowej w Polsce, jednak o wiele tańsza niż budowa metra. A efekt ten sam, a nawet lepszy, bo tramwaj jest bardziej dostępny dla pasażerów, którzy nie muszą schodzić pod ziemię. Tramwaj prawie na każdym skrzyżowaniu ma priorytet w sygnalizacji, dzięki czemu jazda odbywa się bardzo płynnie i szybko. Obie linie mają zostać jeszcze przedłużone, a docelowo planowana jest sieć czterech linii.
Zacznijmy od samego tramwaju. W środku z klimatyzacji sączy się delikatny zapach ambry, podróż odbywa się bardzo cicho, a o kolejnych stacjach informuje miły głos po francusku, arabsku i angielsku. Zaznaczam, że to nie opis poetycki, a realistyczny.
Po torach tramwajowych mogą swobodnie chodzić ludzie i nie są one odseparowane płotami, jak to u nas ma nagminnie miejsce. Tamtejsi urzędnicy nie obawiali się takiej masakry jakiej obawiają się nasi warszawscy. Za to w ruchliwszych miejscach są wynajęte specjalne osoby, które ostrzegają ludzi, że nadjeżdża tramwaj, pomimo iż tramwaj sam w sobie to robi.
Przystanki są raczej mało praktyczne – słońce w Rabacie nie jest może tak mordercze jak w głębi kraju, ale w lato jednak dokucza. Robią jednak wrażenie swoją estetyką, a także budką na każdej niemal stacji, z osobą sprzedająca bilety i informującą o nowym tramwaju. Ciekawe, czy za jakiś czas owe budki zostaną zastąpione automatami? Tu znowu należy zwrócić uwagę na brak barierek. Ach, ci nieodpowiedzialni marokańscy urzędnicy.
Nie obyło się bez opóźnień – na tej tablicy, sfotografowanej w maju 2008 r., zapowiadano otwarcie w 2010 r. Ostatecznie linie otwarto w maju 2011 r.
Jeden tramwaj zastępuje 6 autobusów albo 100 samochodów – tłumaczy inna tablica informacyjna.
Priorytet na skrzyżowaniach, niezwykle estetyczny wygląd i komfortowe wnętrze, brak barierek wraz ze swobodnym poruszaniem się po torowisku przez pieszych i duża troska o promocję linii spowodowały, iż tramwaj w Rabacie systematycznie zyskuje na popularności. Mnie osobiście podróżowało się nim do tej pory najprzyjemniej ze wszystkich tramwajów na świecie.
Trzymamy więc kciuki za dalszą budowę linii tramwajowych w stolicy Maroka. Może niedługo polscy urzędnicy zaczną jeździć i uczyć się od tego afrykańskiego kraju, skoro przykłady holenderskie [zobacz >>>] czy niemieckie [zobacz >>>] do nich nie przemawiają jako zbyt odległe kulturowo?
A w następnym odcinku – czego możemy nauczyć się od marokańskich linii kolejowych…