Nad rowerowym Dunajem
Wizyta w Wiedniu napawa warszawskiego rowerzystę zadumą. W stolicy jednego z najbogatszych państw Unii Europejskiej nikt chyba nie słyszał o tak modnej w Warszawie kostce bauma (chodniki również są asfaltowe), a spójny system dróg rowerowych pokazuje, że najważniejsze jest przemyślane działanie, a nie wydawanie dużych (czy też małych) ilości pieniędzy na niefunkcjonalną infrastrukturę.
Najprostszym i prawie nic nie kosztującym udogodnieniem jest dopuszczenie ruchu rowerowego pod prąd na ulicach jednokierunkowych.
Powszechne zastosowanie takiego rozwiązania powoduje, że kierowcy wiedzą, iż mogą się spodziewać roweru jadącego „pod prąd”. Na zdjęciu widać przy okazji, że stojaki rowerowe mogą też pełnić funkcje słupków uniemożliwiających nielegalne parkowanie samochodów na chodniku.
Zresztą prawdziwe stojaki rowerowe (nie mylić z wyrwikółkami) nie są w Wiedniu żadną nowością: te stoją już prawie dwadzieścia lat.
Inaczej niż w Warszawie, na pasach dla autobusów nie mogą jeździć taksówki, za to dopuszczony jest ruch rowerowy.
Jak wiadomo, Warszawa jest znacznie bogatszym miastem od Wiednia, stać ją więc na odrębne światła dla rowerów i pieszych.
Ścieżki rowerowe są oznakowane nie tylko niebieskimi rowerami ostrzegającymi pieszych, lecz również tradycyjnym oznakowaniem poziomym, informującym rowerzystę o zbliżającym się rozjeździe ścieżek i możliwościach skrętu.
Na zdjęciu strzałka na przejeździe dla rowerów informująca o tym, że rowerzysta powinien skręcić w drogę lokalną równoległą do głównej ulicy. Odrębna ścieżka rowerowa na odcinku o tak małym ruchu nie jest potrzebna, przez co pozostaje więcej miejsca na drzewa, pieszych itp.
Wreszcie, kompleksowe rozwiązanie: kontrapas rowerowy przeprowadzony przez czteropasmową ulicę i płynnie wprowadzony w ścieżkę rowerową (Krawężnik? A co to takiego?).
W ostatnich latach do systemu komunikacji rowerowej dołączyły w pełni zautomatyzowane wypożyczalnie rowerów umieszczone w dogodnych miejscach. Na zdjęciu widać stację metra oraz dworzec autobusowy.
Jak widać, chętni do wypożyczania rowerów się znajdują. Tym bardziej, że ceny nie są wygórowane: pierwsza godzina nic nie kosztuje, a druga zaledwie jedno euro.
Turystom jeżdżącym po Wiedniu na rowerze mogą się też przydać drogowskazy rowerowe, funkcjonujące na równi z pozostałymi znakami drogowymi.
Dogodna infrastruktura rowerowa zachęca do dobierania samego pojazdu w zależności od potrzeb. Gdy nie ma krawężników do pokonywania ani innych urozmaiceń, hulaj dusza!