Warszawskie impresje rowerowe
Wisłostrada do sądu
Wczoraj jechałem szlakiem Wisły do Łomianek. To, co zrobili z
naszej trasy nad Wisłą nadaje się tylko do sądu: ZDM powinien zapłacić
nam grube odszkodowanie za zgodę na zamknięcie rowerowej trasy
nadwiślańskiej. Co z tego, że postawili tablicę z napisem informującym
o objeździe przez Powiśle, skoro postawili ją już na samym końcu
przejezdnego odcinka. Z drugiej strony, dlaczego to my mamy nadkładać
drogi? Przecież to co tam budują, będzie służyć wyłącznie samochodom!
Niech one jadą objazdem, np. przez Rembertów, albo przez Pruszków
(żeby zachować proporcje do naszych utrudnień). Parę lat temu wydano
krocie na kostkę, choć istniała w tym miejscu niezła nawierzchnia
żwirowa, a miejscami betonowa. Ile było gadania, że miasto wydaje tak
dużo pieniędzy na zaspokojenie zachcianek cyklistów. I co się okazało?
Lekką ręką zniszczono to wszystko z dnia na dzień!
OSDR poczeka
Tą samą ręka urzędnicy zatrudnieni przez nas chcą wyrzucić na
przebudowę Andersa pieniądze, wystarczające na zbudowanie całego
Ogólnomiejskiego Systemu Dróg dla Rowerów. Przebudowa Andersa wiąże
się z planowaną budową Arkadii – wielkiego centrum handlowego obok
Dworca Gdańskiego. Tak więc smar na gładkie przepchnięcie przebudowy
Andersa (za nasze pieniądze) pochodzi od Francuzów.
A może macadam?
Dalej, za Mostem Śląsko-Dąbrowskim asfaltowa ścieżka jest po prostu
UPIORNA! Jest taką, od kiedy pamiętam. Typowy polski asfalt. Nie
spodziewajmy się, że na nowobudowanych ścieżkach będzie lepszy. Polacy
(być może nie wszyscy, ale na pewno ci z Warszawy) nie powinni dotykać
się do asfaltu. Chyba jedynym rozsądnym rozwiązaniem może być
macadam. Jeździłem po takich ścieżkach po Niemczech (nie wiedząc, że
to się tak właśnie nazywa) i odniosłem bardzo przyjemne wrażenie. Dość
gruby żwirek na wierzchu jest w miarę suchy nawet w czasie
deszczu. Przy tym można się spodziewać, że koszt takiej nawierzchni
będzie jeszcze niższy, niż asfaltobetonu. Drogowcy twierdzą, że
asfaltobeton, aby był trwały, musi być stale walcowany przez koła
pojazdów. Nieużywany – szybko wietrzeje i się kruszy.
Poszły konie…
Znowu wracam na trasę: na Prozy i dalej na dojeździe do wału oraz
na samym wale mnóstwo śladów końskich kopyt. Wiecie, jak się po tym
jeździ! Kawałek dalej, w Parku Młocińskim spotykam zmarzniętych na
kość dwoje policjantów (policjant i policjantka). Oni narzekali na
zimno, a ja zdejmowałem z siebie kurtkę. Nie musiałem ich przekonywać
o wyższości roweru nad koniem. Zwłaszcza w policji. Jakoś tej prostej
prawdy nie są w stanie odkryć włodarze odpowiedzialni za organizację
policji. Oni też lekką ręką wyrzucają forsę w błoto (rozdeptywane
przez kopyta) narzekając równocześnie na niskie fundusze (z budżetu,
czyli od nas!).
W Łomiankach po staremu
…czyli nic się nie dzieje. A, nieprawda – przy Warszawskiej
zbudowali kilka zatok parkingowych dla samochodów. Na jezdni samochody
pędzą jak oszalałe (taki polsko-latynoski obyczaj: powoli się jeździ
tylko na niemieckiej autostradzie, ze względu na oszczędność
paliwa). Mnóstwo śladów rowerowych wzdłuż połamanego chodnika świadczy
o zdolności przetrwania naszej rasy.
A na zdjęciu…
…jedna z projektowanych przeze mnie tras (a właściwie jej fragment),
łącząca Bemowo z Puszczą Kampinoską. To droga gruntowa biegnąca od
Arkuszowej do Loteryjki. W tej chwili jest to polna droga służąca
polskojęzycznym Hunom do wyrzucania śmieci. Chcę zamknąć ją dla ruchu
samochodowego i zaadaptować na żwirową ścieżkę rowerową.
Serdecznie pozdrawiam, życzę Wesołych Świąt.
Wiktor T. Nowotka