Powitanie wiosny
W niedzielę, jak zwykle w samo południe, pod kolumnę Zygmunta zjechały ze
dwie setki rowerzystów. Dopisała pogoda – pierwszy prawdziwie wiosenny dzień
– i rowerzyści.
Niestety dobre wiadomości na tym się skończyły – władze miejskie bowiem
nie zrealizowały przyobiecanych w 1997 r. ścieżek dla rowerów, które miały
być tworzone przy okazji modernizacji i budowy nowych ulic.
Hitem dla dziennikarzy było nasze obrażenie się na władze miasta. Trafnie
ujęła to Gazeta Stołeczna: „Cykliści mają dosyć ciągłego obiecywania
ścieżek rowerowych. Wczoraj po raz pierwszy chcieli zainaugurować sezon bez
przedstawicieli władz miasta. Ci jednak pojawili się bez zaproszenia i znowu
obiecują”. Czy ktoś z Was przyszedłby na imprezę, przeczytawszy w
gazecie, że nie jest zaproszony?
Po obiecankach notabli wyruszył skandujący peleton. Najszybsi ścigali się
z wozem policyjnym, jadącym zdecydowanie za szybko. Spowodowało to, że nasz
przejazd stał się najdłuższą demonstracją rowerową – cykliści jechali na
długości ponad 1 km. Po dwóch kwadransach (niektórzy po jednym)
zatrzymaliśmy się na nadwiślańskim bulwarze. Tam spaliliśmy marzannę i na
dobry początek wiosny tekturowy samochód.
Po akcji były długie i miłe relacje w NTV i WOT, szczególnie spodobała mi
się wypowiedź pewnego kolarza: „rower jest… jest… jest lepszy niż
kobieta.”