O konsultacjach rowerowych w Warszawie
W Warszawie rozwiązania dla ruchu rowerowego konsultowane są ze środowiskiem rowerzystów. Teoretycznie taki obowiązek istniał od 1996 r., jednak praktyczne procedury postępowania zostały wypracowane w ciągu ostatnich 2-3 lat.
Przedstawiciele sekcji rowerowej Zielonego Mazowsza uczestniczą w posiedzeniach Rady Technicznej w Zarządzie Dróg Miejskich oraz w analogicznych spotkaniach u Inżyniera Ruchu.
Coraz częściej też projektanci przysyłają kolejne wersje bezpośrednio e-mailem, a rowerzyści po naniesieniu swoich poprawek odsyłają je tą samą drogą.
Niniejszy potrójny wywiad prezentuje punkty widzenia trzech głównych uczestników procesu konsultacyjnego: inwestora, projektanta i użytkowników.
Stanisław Plewako, Pełnomocnik Prezydenta m.st. Warszawy ds. Rozwoju Transportu Rowerowego
1. W ilu konsultacjach z rowerzystami Pan uczestniczył?
Nie sposób zliczyć – zwykle jest to jedno, dwa spotkania w tygodniu.
2. Jakiego typu uwagi najczęściej zgłaszają rowerzyści?
Trzeba pamiętać, że w spotkaniach o których rozmawiamy udział biorą nie „zwykli rowerzyści” lecz osoby posiadające dużą wiedzę i doświadczenie. Dlatego zgłaszane przez nich uwagi dotyczą zwykle spraw technicznych, są bardzo szczegółowe.
Przykładowo, postulują by znaki ostrzegawcze o zmianie pierwszeństwa ustawiać przed ścieżką rowerową, a nie za nią – dzięki temu kierowcy zwrócą większą uwagę na przejazd rowerowy. Ponadto, zgłaszają zapotrzebowanie na wprowadzanie rowerów w ulice o uspokojonym ruchu oraz zwiększania promienia łuków na ścieżkach, tak by dostosowane były one do prędkości 20-30 km/h zamiast do 5-10. W ogóle często wnioskują o likwidację wszelkich „spowolnień”, takich jak zygzakujące ścieżki przez skrzyżowaniami lub sygnalizatory świetlne reagujące na przyciski. Duży nacisk kładziony jest również na tworzenie pasów rowerowych w jezdni – są na tym polu już pierwsze sukcesy.
3. Czy konsultacje wydłużają i komplikują proces projektowania?
Tryb konsultacji prowadzony w Warszawie – poprzez zapraszanie kompetentnych przedstawicieli użytkowników na Rady Techniczne w Zarządzie Dróg Miejskich – nie wydłuża czasu projektowania. Czy komplikuje? Też nie, o ile zależy nam na dojrzałym projekcie, który sprawdzi się jako gotowe rozwiązanie komunikacyjne, a nie na „przyklepaniu” przedstawionego projektu.
4. Czy były problemy, dla których nie udało się osiągnąć porozumienia?
Często trudno jest osiągnąć kompromis, zwykle jednak się to udaje. Najwięcej problemu przysparzają takie rozwiązania, których kosztem jest ograniczanie liczby miejsc parkingowych przy ulicy. Ciężko je przeforsować, pomimo że w wielu europejskich miastach powszechnie ogranicza się nie tylko miejsca do parkowania, ale w ogóle ruch samochodowy.
5. Co dają konsultacje? Co poleciłby Pan w innych miastach?
Po pierwsze, otwierają one urzędnikom i projektantom oczy na problemy rowerzystów. Niestety, często brakuje im wyobraźni, a użytkownicy infrastruktury ze swojego punktu widzenia pokazują, co najbardziej im przeszkadza. Drugi plus, to rozwijanie wiedzy i świadomości w środowisku rowerowym – jego przedstawiciele także się uczą w trakcie takich spotkań, a ich poglądy ewoluują, dzięki czemu współpraca jest coraz lepsza. Uważam, że przedstawiciele zainteresowanych środowisk zdecydowanie powinni uczestniczyć w konsultacjach, na równi przykładowo z reprezentantami transportu zbiorowego.
Józef Mrugalski, prezes biura projektowego Komprojekt s.c.
1. W ilu konsultacjach z rowerzystami Pan uczestniczył?
Trudno określić. Kilkukrotnie konsultowaliśmy ścieżki mające biec na warszawskiej Pradze, a także wzdłuż ul. Marymonckiej.
2. Jakiego typu uwagi najczęściej zgłaszają rowerzyści?
Informują nas o potrzebach przyszłych użytkowników projektowanej infrastruktury. Zwykle mają uwagi do sposobu prowadzenia ścieżki – przykładowo proszą, by biegła ona północną zamiast południową stroną ulicy lub o stworzenie dodatkowego połączenia z istniejącymi ciągami rowerowymi.
3. Czy konsultacje wydłużają i komplikują proces projektowania?
Nam proces konsultacji nie przeszkadza, gdyż i tak musimy przejść przez urzędowe uzgodnienia i uzyskać zezwolenia. Jeżeli rowerzyści nadsyłają uwagi na bieżąco, to bardzo szybko się z nimi pracuje. Dzięki temu uwzględniamy ok. 70% zgłaszanych uwag.
4. Czy były problemy, dla których nie udało się osiągnąć porozumienia?
Zdarza się, iż wnioskowane zmiany wykraczają poza przedmiot realizowanego przez nas zamówienia (np. wydłużenie ścieżki). Wówczas musimy dokonać kalkulacji, czy zwiększony zakres robót nie będzie wymagać zbyt dużych nakładów. Jeżeli dodatkowa praca nie naraża nas na nadmierne koszty, staramy się przychylać do wniosków rowerzystów. Tak było np. z ul. Jagiellońską, gdzie wyszliśmy z projektem poza umowę. Jednak nie zawsze możemy to zrobić.
Co dają konsultacje? Co poleciłby Pan w innych miastach?
Projektanci często nie jeżdżą rowerami po mieście. Ponadto zdarza się, że urzędnicy są zamknięci na uwagi – tak dzieje się np. w Radomiu. Tymczasem, to właśnie rowerzyści najlepiej wiedzą, czego sami potrzebują. Dzięki uwzględnianiu ich wniosków projektuje się infrastrukturę spełniającą oczekiwania użytkowników. Pod tym względem warszawscy rowerzyści są w wyjątkowo dobrej sytuacji, gdyż dzięki odbywającym się obecnie konsultacjom nowe ścieżki projektowane są „z głową”.
Aleksander Buczyński, Zielone Mazowsze
1. W ilu konsultacjach z rowerzystami Pan uczestniczył?
W ciągu minionego roku konsultowaliśmy ok. 30 projektów, od pojedynczych skrzyżowań po wielokilometrowe inwestycje drogowe. Właściwie każdy z nich wymagał kilku spotkań na różnych etapach procesu projektowego – od wstępnych wersji koncepcji po organizację ruchu.
2. Jakiego typu uwagi najczęściej zgłaszają rowerzyści?
Wiele uwag dotyczy możliwości wjechania na ścieżkę i zjechania z niej na ulice. Z reguły trzeba korygować wyłukowania zakrętów. Dość często walczymy też o to, by w ogóle zrezygnować z budowy ścieżki – nie każda ścieżka rowerowa poprawia warunki dla ruchu rowerowego, na ulicach lokalnych bezpieczniej jest jechać jezdnią, razem z samochodami.
3. Czy konsultacje wydłużają i komplikują proces projektowania?
Myślę, że tak. Ale myślę też, że lepiej wydłużyć trochę proces projektowania niż potem przebudowywać drogę. Albo jeszcze gorzej, pozostawić na lata niefunkcjonalne czy niebezpieczne rozwiązania. Opłaca się przed przystąpieniem do budowy rozważyć kilka wariantów, obejrzeć projekt z każdej strony, narysować kilka wersji – i nawet zapłacić trochę więcej projektantowi.
4. Czy były problemy, dla których nie udało się osiągnąć porozumienia?
Tak. Co ciekawe, były to przypadki, kiedy inwestor uparł się budować ścieżkę przy ulicy lokalnej, a my wnioskowaliśmy o rezygnację z niej. Niestety, dla niektórych urzędników wciąż ważniejszy jest kilometraż dróg rowerowych niż ich użyteczność.
5. Co dają konsultacje? Co poleciłby Pan w innych miastach?
Dobra ścieżka rowerowa, dostosowana do oczekiwań rowerzystów, może służyć nawet kilku tysiącom osób dziennie; kiepska będzie zarastać trawą. Niezwykle ważne jest jak najwcześniejsze rozpoczynanie konsultacji – wtedy, kiedy najłatwiej jest wprowadzić istotne zmiany.