Żałoba obala mity o komunikacji
Właśnie zakończyła się najdłuższa w ostatniej kadencji żałoba narodowa. Przez ponad tydzień trwały jednak nie tylko różne uroczystości z tym związane, ale i wiele ciekawych zmian w warszawskiej komunikacji. Warto przyjrzeć się bliżej kilku aspektom tych zmian, bowiem pokazały one wprost, że pewne rzeczy w mieście są jak najbardziej możliwe.
Komunikacja zbiorowa może dużo więcej
Po pierwsze należy pochwalić warszawski ZTM, który śpiewająco poradził sobie z reorganizacją komunikacji w tym trudnym czasie. Warszawska komunikacja obaliła dzięki temu mit, że jej pojazdy są tak bardzo zatłoczone, że już nikt więcej się do nich nie zmieści i trzeba jeździć samochodem.
Otóż nie trzeba. Tłum na placu Piłsudskiego szacowano na około 100 tysięcy – komunikacja miejska przywiozła znakomitą większość tych ludzi, a później rozwiozła po całym mieście szybko i skutecznie! Na linii 190 w pewnym momencie kursowało ponad 100 autobusów (więcej niż w niektórych miastach w Polsce liczy cały tabor!) Tym samym zdolność przewozowa tej jednej tylko linii autobusowej wyniosła dobrze ponad 15000 osób na godzinę! Na innych liniach było podobnie, do tego stopnia, że normą były pojazdy z tablicami zastępczymi zrobionymi z papieru. Na zajezdniach po prostu skończyły się tablice (to akurat lekcja na przyszłość dla ZTM, że warto mieć zapas „dech” i w razie potrzeby szybko dodrukować naklejki na tablice).
Jeszcze lepsze okazało się być metro. W czwartek 15 kwietnia pobiło ono rekord liczby pasażerów przewiezionych jednego dnia. Nowy wynik to ponad 555 tys. przewiezionych osób. Gdyby próbować te osoby przewieźć samochodami (nawet zakładając maksymalne i prawie nie występujące w przyrodzie napełnienie 5 osób na auto), powstałby korek o długości ponad 500km!
Nie zawiodła też informacja pasażerska. Po prostu była. Czy to w postaci Nadzoru Ruchu, czy specjalnych (ubranych w kamizelki) informatorów, czy też ulotek.
Można zamknąć pół śródmieścia. I co? I nic!
Centrum bez samochodu
Padł też kolejny, jeszcze bardziej zakorzeniony w psychice urzędników i kierowców mit. Okazało się, że jak pojawi się potrzeba, można z dnia na dzień całkowicie zamknąć nie tylko Krakowskie Przedmieście (na zdjęciu), ale i sporą część ulic przyległych: od placu Bankowego, przez post Śląsko-Dąbrowski po ulicę Karową na Powiślu. Bez budowy drogich obwodnic, bez estakad, tras szybkiego ruchu i skazywania dziesiątek tysięcy ludzi na życie w smrodzie i hałasie. Można. Można tez czasowo wyłączyć z ruchu trasę Łazienkowską, czy al. Żwirki i Wigury, co wcześniej się raczej nie zdarzało. Korki oczywiście były – ale przynajmniej na moich trasach przejazdu były to korki o „typowej” długości lub nawet mniejsze.
Zabrakło za to dobrej informacji dla kierowców, ale tu akurat ZDM rozumiemy – trudno jest na poczekaniu kupić tablice informacyjne z dedykowaną treścią. I to w takiej ilości. Sytuacja w końcu zmieniała się z godziny na godzinę. Zresztą, najlepsza informacja i tak brzmiałaby: Nie jedź samochodem
.
Rowerem na czas – jak zawsze
Tak się składa, że będąc studentem UW i dojezdżając na zajęcia przy ul. Karowej 20 (tuż obok pałacu Prezydenckiego) przez cały tydzień mogłem dokładnie przetestować jak sprawdza się rower w takim chaosie wyłączeń i zmian w organizacji z ruchu. Otóż – sprawdza się doskonale. Czas moich dojazdów z Białołęki na wydział przy Karowej nie był dłuższy ani o minutę od czasów jakie uzyskiwałem w normalne dni. Ba, w czwartek i piątek uzyskałem wyniki nawet lepsze od średniej, bo nie musiałem się przeciskać przez korek na Bonifraterskiej!
Zaskakuje też niezmienność mojego czasu przejazdu. Przez dwa dni, gdy jeździłem z Białołęki przez Powiśle (odwiedzając tam Biuro Drogownictwa) na UW, a później z powrotem na Białołękę – uzyskałem czasy przejazdu wynoszące 53 minuty i różniące się od siebie o zaledwie 3 sekundy. Pomimo, że jednego dnia jechałem otwarta dla ruchu Karową, a drugiego dnia była ona całkowicie wyłączona z ruchu.
Podobnie czasy czwartkowe i piątkowe różniły się nieznacznie – o 10s. Tym razem jechałem na trasie Białołęka – UW – Białołęka, pomijając Powiśle i uzyskując czasy przejazdu po 47 minut. Pomimo, że jednego dnia jechałem przez otwartą dla ruchu Bonifraterską, Miodową, Senatorską i Wierzbową, a drugiego dnia pierwsze wyłączenia z ruchu były już na wysokości pl. Krasińskich.
Takiej szybkości przejazdu i przewidywalności odnośnie czasu jazdy nie daje żaden inny pojazd – nawet metro!
Krakowskie Przedmieście wyrównane woskiem
Żałobnicy przy okazji żałoby wyświadczyli ogromną przysługę rowerzystom. Wyrównali krzywą już nawierzchnię na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim zalewając ją woskiem. Co prawda wosk nie jest zbyt przyczepny (zwłaszcza w chłodne dni), ale za to skutecznie zalepił wszystkie szczeliny pomiędzy płytami, tym samym likwidując efekt „młota pneumatycznego” odczuwalny na kierownicy. Osobiście mam nadzieję, że ZDM nie uda się odczyścić tych szczelin i przynajmniej ten fragment ulicy będzie bardziej równy!
Wasze wnioski
A do jakich komunikacyjnych wniosków Wy doszliście w ciągu ostatniego tygodnia? Zapraszam do dyskusji na forum.