Zamiatanie z poplątaniem
Podobno pandemia atakuje nie tylko ludzi, ale i budżety samorządów, które w obliczu nieplanowanych wydatków i zmniejszenia wpływów ledwo wiążą koniec z końcem. Warszawa chyba stanowi wyjątek, skoro w połowie listopada stać ją na koszenie trawników.
Choć zgodnie z ludową mądrością śnieg na 11-go listopada nie powinien dziwić, w stolicy chyba już skorygowano kalendarz dostosowując go do ocieplenia klimatu. Skrzynek z piaskiem jeszcze nie ma, za to w miniony czwartek, 12 listopada na osiedlu Wrzeciono można było obserwować… koszenie trawników…
… oraz pracowite grabienie na nich liści, które nikomu nie przeszkadzają. Zupełnie jakby chodziło o wykonanie planu 6-letniego albo byt narodu zależał od zgromadzenia biomasy na zimę.
W tym samym czasie na nieodległej alei Zjednoczenia zalegał coraz większy i nie sprzątany przez nikogo dywan z liści, ale na drodze rowerowej.
Miejscami pokrywają nawet połowę jej szerokości.
Nie dość, że pieszych i cyklistów ZDM potraktował tu per noga, aby dogodzić zmotoryzowanym [zobacz >>>], to jeszcze teraz zaniedbania w utrzymaniu zmuszają rowerzystów do mijania po chodniku.
Efekty remontu alei Zjednoczenia wychwalano niczym wysłanie pierwszego Polaka w kosmos. Czyżby teraz ratusz sam nie wierzył, że ten ciąg rowerowy będzie używany? Czy przed wysłaniem ekip do grabienia liści z trawników nie należałoby skierować ich do uprzątnięcia uczęszczanych tras ruchu pieszego i rowerowego?
Podobny brak reakcji dało się odczuć także na Marymonckiej. Liście zniknęły dopiero po zgłoszeniu problemu w mediach społecznościowych.
Zalegająca warstwa gnijących liści grozi poślizgiem, upadkiem i urazami. Czy decydenci nie są tego świadomi, skoro lekceważą ten czynnik zagrożenia, a siła robocza mogąca go usunąć marnuje się bezproduktywnie?
Wiele miast na całym świecie wprowadziło w związku z pandemią tanie i doraźne ułatwienia dla rowerzystów kosztem motoryzacji. Władze Warszawy nie poszły w ich ślady. Z drugiej strony z zadowoleniem odnotowują, że ruch rowerowy wzrósł o ponad 17% w stosunku do poprzednich pomiarów. A gdyby tak podejść poważnie do utrzymania już istniejących tras rowerowych?