Warszawa bez groźnych drzew?
Dwa tygodnie temu pisalismy o wycince drzew na Wawrzyszewie [zobacz >>>]. Okazało się, że to jedynie wycinkowy czubek góry lodowej.
17 drzew zniknęło nagle ze śródmiejskiego podwórka na tyłach Świętokrzyskiej, Wareckiej i Nowego Światu. Na ul. Królowej Aldony na Saskiej Kępie urzędnicy postanowili usunąć wszystkie klony, na terenach otaczających Cytadelę na Żoliborzu postanowiono usunąć 33 wierzby, kasztanowce i śliwy, koło Bednarskiej wycięto dwie topole, ścięto bluszcz z ulicy Koszykowej, który miał ponad 70 lat… Powody wszędzie te same – drzewa są niezdrowe, zagrażają ludziom, a co gorsza czasami nawet samochodom!
Zadziwiające w tym wszystkim jest to, iż o tym, że drzewa są niezdrowe bądź zagrażają decydują odgórnie urzędnicy, nie pytając o zdanie mieszkańców, którym te drzewa miałyby grozić. Ci z reguły wcale nie czują się zagrożeni, a stan drzew oceniają na zdrowy…
Wycinka na Saskiej Kępie. Fot. Jerzy Gumowski.
Pniak na rogu Królewej Aldony i Obrońców. Fot. Katarzyna Baliszewska.
Kiedy w końcu wyjdziemy z poprzedniej epoki gdzie to urzędnik decydował o otoczeniu ludzi? Kiedy doczekamy się cywilizowanych rozwiązań, wzorem np. Berlina [zobacz >>>], gdzie przed wycięciem drzewa umieszczana jest na nim informacja, z jakiego powodu zostało przeznaczone do wycinki, razem z danymi miejscowego urzędu ochrony środowiska, w którym można domagać się szczegółów?
Gotują nam piękną Warszawę. Bez zieleni, uduszoną wyziewami z samochodów.