Jest postęp, ale na drodze do złota stoi Złota
550 metrów w centrum wciąż bez przejść
Zmodernizowany odcinek al. Jana Pawła II między rondem Czterdziestolatka a rondem ONZ został już oddany do użytku. Nie da się ukryć, że jest to znacząca zmiana na plus.
Jednak szansa, jaką stwarzała przebudowa, nie została w pełni wykorzystana, na co zwracaliśmy uwagę w zeszłym roku [zobacz >>>]. Jednym z podstawowych problemów jest brak przejść na ponadpółkilometrowym odcinku między rondami, w centrum miasta.
Potrzebę uciąglenia przerwanych przez al. Jana Pawła II tras pieszych zgłaszaliśmy już w 2016 r. [zobacz >>>], postulując uwzględnienie przynajmniej w geometrii jezdni miejsca na przejście na wysokości ul. Złotej, nawet jeżeli miałoby ono zostać wykonane później. Uwaga nie została uwzględniona.
Trudności obiektywne
Jako że urząd miasta nie ustosunkowuje się do zgłaszanych uwag, o przyczynach takiej decyzji można było się dowiedzieć dopiero z artykułu w „Gazecie Stołecznej” przy okazji ukończenia inwestycji:
A dlaczego nie ma zebry w poprzek al. Jana Pawła II na wysokości Złotej, jak jeszcze w latach 60.? Dyrektor ZDM-u zwraca uwagę, że wtedy jednak nie istniały jeszcze estakady nad Al. Jerozolimskimi. Teraz zjeżdżający z nich kierowcy nie mieliby szansy, by zauważyć w porę zmieniającą się sygnalizację świetlną.
Jak widać, na drodze do przywrócenia normalności stanęły, jak zwykle, trudności obiektywne
. Skrzyżowanie ze Złotą znajduje się nieco ponad 80 m od końca wiaduktu, więc dla własnego dobra pieszych należy zadbać o to, by nie było tam przejścia. Czyż to nie oczywiste?
Kierowca nie ma przecież szans zobaczyć zawczasu znajdującej się nad jezdnią sygnalizacji, prawda?
A gdy chodzi o samochody?
Co ciekawe, wzrok kierowców (i optyka drogowców) znacząco się poprawia, gdy światła mają poprawić warunki ruchu samochodów. W 2015 r. ZDM chwalił się budową nowej sygnalizacji na skrzyżowaniu Brazylijskiej i Saskiej, która miała usprawnić ruch na jezdni.
Gdy chodziło o upłynnienie ruchu samochodowego, sygnalizacja w odległości 40 m od końca wiaduktu (dwa razy bliżej niż w przypadku Złotej), nie stanowiła już zagrożenia.