Znów podwyżka
W zeszłym roku podniesiono ceny biletów komunikacji zbiorowej. Radni
obiecywali wówczas, że przez najbliższe dwa lata nie będzie kolejnej
podwyżki. Tymczasem teraz planuje się podwyżkę trzykrotnie wyższą od
inflacji. Podobno dlatego, żeby kupić nowe autobusy. Tylko, że w roku 1998
na nowy tabor przeznaczono 150 mln zł, w 1999 już tylko 100 mln zł, a na rok
2000 planuje się 110 mln. Podobno dlatego, że wzrosły ceny paliw. Tylko, że
w roku 1986 za cenę jednego litra benzyny można było kupić 20 biletów, w
1990 już tylko 6, a teraz nie kupimy nawet dwóch. Przecież nie cała
warszawska komunikacja jeździ na benzynie.
Obecnie komunikacja w Warszawie jest najdroższa ze wszystkich miast
Polski, często nawet dwukrotnie. A niestety ciągłym podwyżkom nie towarzyszy
wzrost jakości. Za przejazd autobusem stojącym w korku tyle po prostu się
nie należy. Gdyby władze myślały chociaż o wydzieleniu pasów dla autobusów.
Ale nie, one wolą samochodziki. Kontrakt dla Warszawy przewiduje
przeznaczenie 1 mld zł na metro i aż 6 mld zł na aż dwie obwodnice. Na
szczęście, chyba trudno będzie przekonać posłów, że dwa pierścienie
autostrad wokół stolicy za 1,5 mld dolarów to najpilniejszy wydatek państwa.
Najpierw priorytet dla komunikacji publicznej – potem podwyżki!