Poszerzyć horyzonty, zwęzić jezdnię
Jak donosi prasa, w minionym tygodniu były dwa wypadki, w których ucierpiały dzieci zmierzające do szkoły.
W jednym z nich młody człowiek wjechał w dzieci na przystanku, bo nie mógł się doczekać, aż zawróci szkolny autobus.
Wjechał, ponieważ w Polsce kierowcom pozwala się wjeżdżać w ludzi. Wszelkie próby mechanicznego ograniczania ich wyczynów na drogach są skutecznie torpedowane przez zarządców dróg (np. ZDM w Warszawie), a także organizacje stowarzyszone (np. ZTM nie życzy sobie, aby ich wozy musiały pokonywać łagodne progi, zaś ZOM uważa, że to utrudnia odśnieżanie).
Załączona fotografia z Danii ilustruje przystanek przed szkołą na drodze, która u nas nazywałaby się powiatową. Jeśli przyjedzie autobus, nikt nie może go ominąć ani wjechać w dzieci, dopóki te spokojnie nie przejdą do szkoły.
Szykana w postaci zwężenia jezdni przy przystanku wyznacza jednocześnie obszar ograniczenia prędkości przed szkołą. Zwraca uwagę, że nie ma tu znaku nakazu, lecz jedynie informujący kierowców, iż zastosowane urządzenia uspokojenia ruchu nie pozwolą im na szybszą jazdę. Należy też zauważyć, że żaden znak nie reguluje pierwszeństwa przejazdu przez zwężenie. Zgodnie z trendami europejskimi, znaki należy zabierać z ulic, a nie mnożyć je na potęgę, jak np. w Warszawie.
Proszę nasycić oko sielankowym obrazem na fotografii, głęboko westchnąć i przemyśleć.
Wychodząc na ulicę przed domem pamiętajcie, co mówił gen. Anders do żołnierzy idących na Monte Cassino – nie bądźcie głupi, nie dajcie się zabić
. Nawet postawili taką tabliczkę. W Polskę idziemy, żeby się nikomu nie pomyliło!
Pozdrawiam,
Tomasz Roliński
P.S. O oczywistej ścieżce rowerowej dwukierunkowej z asfaltu, wydzielonej z jezdni nie wspominam, bo widać jak wół po lewej.