Nad Wisłę Rowerem ’24 – Na prawo most, na lewo most

Tego dnia prognozy zwiastowały burze i nawałnice, a te, skutecznie zwiastowane, nie omieszkały nadejść. Były jednak tak gwałtowne, jak łaskawe, bo objawiły się w pierwszej części dnia. Dzięki temu gdy ruszaliśmy z Dzielnicy Wisła na wycieczkę, słota była jedynie wspomnieniem, o którym nieśmiało przypominały nieliczne kałuże.

Spotkaliśmy się w Dzielnicy Wisła, na Cyplu Czerniakowskim. Po krótkim wstępie i jednopytaniowym konkursie bez nagród (który warszawski most jest najbardziej nieprzyjazny rowerzystom?) ruszyliśmy w kierunku południowym. Na odwiedziny najnowszego warszawskiego mostu drogowego nie mieliśmy tego popołudnia czasu, do przeprawy imienia Anny Jagiellonki powrócimy w ramach wyprawy poświęconej podbojowi Wieloryba.

Tymczasem popędziliśmy w kierunku Bartyckiej. Niestety, z Dzielnicy Wisła nie ma możliwości dostania się wiślanym wałem do mostu Siekierkowskiego – Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji uparcie odmawia dopuszczenia rowerzystów na Wał Zawadowski w okolicy zasobnika czerniakowskiego (czerwony ślad na mapie). Nie jest znana motywacja ich obawy przed rowerzystami, ale jedno jest pewne: tu z pewnością chodzi o strach, a nie rozsądek. Dlatego też jedziemy nieco naokoło – tajemnym i nieoczywistym skrótem dostajemy się na wał Zawadowski. Ten fragment trasy jest odcinkiem specjalnym, który docenią koneserzy miejskiego MTB.

Kilka chwil później jesteśmy na moście Siekierkowskim. Otwarty z dużą pompą (przemówienia przedstawicieli władz rządowych i samorządowych, koncert Kazika Staszewskiego) we wrześniu 2002 roku, dziś jest częściowo obrazem nędzy i rozpaczy. O ile jezdnia spełnia wszelkie parametry dotyczące stanu czy utrzymania, to ciągi pieszo-rowerowe są tam od dawna w opłakanym stanie.

Wspomniani kolarze górscy z pewnością będą zadowoleni z tego wyzwania. Nie wiemy jednak, czy osoby uprawiające rowerowe sporty ekstremalne stanowią istotną część warszawskich, miejskich rowerzystek i rowerzystów.

Nasza grupa składa się jednak z osób doświadczonych, którym powykruszana i dziurawa nawierzchnia nie jest obca, sprawnie więc przejeżdżamy na prawą stronę Wisły. Tam, pod ujęciem uzupełniającym nr 1, rozmawiamy chwilę o tym, Skąd się bierze woda w kranie i jak działają ujęcia wody. Ponieważ jest to główny temat innej wycieczki, nie pochylamy się nad nim zbyt długo. Żwawo kręcimy dalej, mijamy kolejne mosty, przy których przystajemy na tematyczne pogadanki.

Pod mostem Łazienkowskim zatrzymujemy się na moment, aby przypomnieć pożar mostu z 2015 roku oraz genezę powstania kładki Łazienkowskiej, która uczyniła ten most wreszcie przejezdny dla rowerzystów.

Jedziemy dalej, w okolicy Poniatoszczaka i mostu Średnicowego rozmawiamy o trudnych losach tych dwu przepraw z czasów II wojny światowej. Nie zapominamy bynajmniej o przypomnieniu inicjatywy Rowerowy Średnicowy, której twórcy i animatorzy nie ustają w wysiłkach zachęcenia warszawskich samorządowców i kolejarzy do wypracowania projektu, dzięki któremu kolejowy most Średnicowy zostanie wzbogacony o bardzo w tym miejscu potrzebną przeprawę rowerową.

Spore zainteresowanie budzą też pozostałości po jednej z najtrwalszych, PRL-owskich prowizorek, jaką był most Syreny.

Są to dwa betonowe filary, ulokowane po południowej stronie praskiej części mostu Świętokrzyskiego. Dla niezorientowanych obserwatorów wyglądają nieco dziwnie i nijak nie kojarzą się z konstrukcją wykonaną przez Ludowe Wojsko Polskie w 1985 roku.

Dziś jeden z filarów prawdopodobnie najtrwalszej prowizorki Polski (most miał funkcjonować przez kilka miesięcy,
Sprawnie mijamy jedyny dwupoziomowy i przez to atrakcyjny most Gdański oraz most gen. Stefana Grota-Roweckiego, aby dotrzeć do kładki Żerańskiej.

Przypominamy kilka ciekawostek na temat remontu tego pierwszego oraz powstania tej drugiej (o czym zresztą pisaliśmy m.in. >>>tutaj), po czym ruszamy w kierunku ostatniego mostu położonego w północnej części Warszawy, a mianowicie mostu Marii Curie-Skłodowskiej.




Widok na Wisłę z tego mostu jest przepiękny, nie omieszkaliśmy wykorzystać okazji, aby go podziwiać. Słońce chyliło się ku zachodowi, bez zbędnej zwłoki przeprawiliśmy się na lewy brzeg Wisły i pojechaliśmy w kierunku centrum. Nieopodal nowego, pieszego mostu przez Wisłę omówiliśmy naszą wycieczkę, po czym pożegnaliśmy się.
