Najcenniejszy rezerwat czy terenowa rezerwa?
Biuro Okrawania Środowiska
W czwartek mija termin zaopiniowania przez radę Warszawy projektu planu ochrony dla rezerwatu przyrody „Las Bielański”. Projekt ten ma tak wiele wad, że powinien być gruntownie poprawiony. Świadczą o tym liczne opinie naukowców, samorządów i strony społecznej. Większość uwag i wniosków wyrażonych podczas jesiennych konsultacji RDOŚ zlekceważył odfajkowując je zamiast rzetelnie się do nich odnieść.
Zarząd dzielnicy Bielany stanął w tej sprawie po stronie wnioskodawców (szczególne podziękowania dla radnych i wiceburmistrza Włodzimierza Piątkowskiego za dwukrotny udział w posiedzeniach KOŚ w PKiN)
Niestety, Biuro Ochrony Środowiska zachowało się dokładnie odwrotnie: nie dość, że nie wykazało żadnego zainteresowania opiniami strony społecznej do planu, to jeszcze zgłosiło (wspólnie z Biurem Infrastruktury) dodatkowe poprawki, które prawną ochronę rezerwatu pozbawiają jakiegokolwiek sensu [zobacz >>>] i wystawiają na ogromne zagrożenie.
Biuro Okrawania Środowiska kolejny raz dowiodło, że z ochroną środowiska ma niewiele wspólnego i powinno się wreszcie zmienić jego wprowadzającą obywateli w błąd nazwę.
Rezerwa(t) pod infrastrukturę
Zacytujmy dla pełności kluczowy fragment dokumentu [zobacz >>>], pod którym oprócz z-cy dyrektora BOŚ Pawła Lisickiego podpisali się aż dwaj wiceprezydenci Warszawy – Jarosław Jóźwiak i Michał Olszewski. Postulują oni, aby dotyczący rezerwatu zapis
należy utrzymać całość obszaru, jako wyłączony z możliwości lokalizacji wszelkiej nowej infrastruktury technicznej nie związanej z udostępnieniem i funkcjonowaniem rezerwatu
” (§9 ust. 2 pkt 2)
zmienić na:
dopuszcza się lokalizację nowej infrastruktury technicznej związanej z funkcjonowaniem rezerwatu, obiektów sakralnych, edukacyjnych, kulturalnych i uniwersyteckich oraz dróg publicznych
„!
Jaki w takim razie sens ma ochrona opisana ustawą o ochronie przyrody?
I po co zawracać sobie głowę planem ochrony rezerwatu, skoro interes obiektów sakralnych, edukacyjnych, kulturalnych i uniwersyteckich oraz dróg publicznych jest ważniejszy?
Na poniedziałkowym posiedzeniu Komisji OŚ rady W-wy dyr. Lisicki omawiał stanowisko BOŚ wobec uwag do planu. Prawie wszystkie uznał za niezasadne. Można pozytywnie zaopiniować plan z brakami formalnymi, bo przecież skontroluje go w trybie nadzoru wojewoda… Po co w takim razie w ogóle go opiniować?
Pan z biura infrastruktury przekonywał, że „lokalizacja nowej infrastruktury technicznej” ma tylko zagwarantować funkcjonowanie UKSW i sąsiednich instytucji, którym trzeba dostarczać np. prąd i ciepło. Skoro jednak obiekty od lat działają nie narzekając na brak mediów, to dlaczego nie mówi się o „utrzymaniu” czy „remontach” istniejących instalacji? Dlaczego otwiera się furtkę do budowania nowych, a przy tym zupełnie nie sprecyzowanych? Czy urzędnicy nie mają świadomości, że im ogólniejszy zapis, tym większe pole do nadużyć? Czyżby w urzędzie miasta nadal nie dostrzegano różnicy między inwestycją a remontem [zobacz >>>] [zobacz >>>]? Można uwierzyć w taką naiwność? Czy to raczej zasłona dymna dla zupełnie innych celów?
Nadal równiejsi
Dlaczego funkcjonowanie UKSW ma powodować szkodliwie ingerencje w Las, jeśli jego rozbudowę uwarunkowano w 1993 r. brakiem takich ingerencji [zobacz >>>]? Poprawki zgłoszone przez ratusz są tak sformułowane, że budowa kolejki linowej do UKSW w pasie wyciętego Lasu swobodnie spełni kryteria „nowej infrastruktury technicznej związanej z funkcjonowaniem obiektów edukacyjnych”. Wycięcie lasu pod budowę zawrotki autobusowej [zobacz >>>]? Proszę bardzo! Poszerzenie betonowego chodnika? Ależ tak! Czy o to chodzi?
Za to żadne z biur opiniujących projekt nie zająknęło się o tym, aby w strefie I (UKSW, WMSD itd.) skutecznie zapobiec zmniejszaniu powierzchni biologicznie czynnej, zakazać powiększania parkingów czy kubatury istniejących zabudowań (np. poprzez nadbudowę nowych kondygnacji), o czym projekt niestety nie wspomina. ,,Zielona Stolica” z deweloperskim sznytem w pełnej krasie!
Podwójne standardy
BOŚ odrzucił wnioski o rozszerzenie zredukowanej do dwóch owadów ochrony przyrodniczej powołując się na akt prawny z 1973 r. tworzący rezerwat, [zobacz >>>] który rzeczywiście w § 12. p. 3. definiuje cel zachowania wartości społecznych i krajobrazowych Lasu Bielańskiego
i nie precyzuje nigdzie chronionych gatunków.
Jednak to samo zarządzenie w § 13 zabrania wznoszenia budowli oraz zakładania urządzeń technicznych
z wyjątkiem związanych z udostępnieniem rezerwatu dla potrzeb turystyki i wypoczynku po uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem przyrody
. Ani słowa o obiektach sakralnych, edukacyjnych, kulturalnych i uniwersyteckich oraz drogach publicznych! Choć sprzeczność tego zakazu z postulatami ratusza aż bije po oczach, wicedyrektor Lisicki nie dostrzegł jej. A może udał że nie dostrzega?
Głusi na hałas
Omówienie wszystkich uwag do planu i ich zbycia przez RDOŚ i BOŚ zajęłoby zbyt wiele miejsca. Może będzie okazja, by do nich wrócić. Na razie poprzestańmy na jednym z istotniejszych zagadnień – hałasie.
Choć wielu wnioskodawców zwróciło uwagę na konieczność przeciwdziałania emisji hałasu z różnych źródeł do rezerwatu, RDOŚ całkowite pominął to zagrożenie i przeciwdziałanie mu. Autorzy zastosowali absurdalne zero-jedynkowe podejście uciekając od problemu, cyt. Rezerwat zlokalizowany jest na terenie dużej aglomeracji miejskiej, gdzie hałas jest zjawiskiem powszechnym, (…). Z tych względów nie ma możliwości wyeliminowania hałasu z terenu takich rezerwatów.
Czy naprawdę nie widzą różnicy między nierealną całkowitą eliminacją jakiegoś czynnika, a możliwym i koniecznym jego stopniowym ograniczaniem? Między przelotem nad lasem 3 samolotów dziennie, a przelotem samolotu co 5 minut?
Mapa hałasu lotniczego w Warszawie niezbicie pokazuje, że większość rezerwatu podlega wzmożonej emisji tego hałasu. Przy tym trzeba pamiętać, że mapa pokazuje poziom hałasu uśredniony w czasie, natężenia chwilowe są więc bardzo wysokie i dokuczliwe.
Zgodnie z § 11. p.1 rozporządzenia w sprawie sporządzania projektu planu ochrony (Dz.U. nr 94, poz 794) RDOŚ miał obowiązek identyfikacji i oceny istniejących i potencjalnych zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych, takich jak źródła, rodzaje i stężenia zanieczyszczeń powietrza atmosferycznego, zanieczyszczenia gleb, natężenie hałasu
. Nie dopełniono tego.
Pomijając kwestię hałasu jako bezsprzecznie istotnego zagrożenia autorzy postąpili nie tylko wbrew w/w obowiązkowi, ale i wbrew własnej opinii wyrażonej na str. 3 uzasadnienia cyt. zgodnie z utrwaloną linią orzecznictwa, ustawodawca wymaga, aby plany ochrony zawierały sposoby eliminacji wszelkich zagrożeń dla szeroko rozumianej ochrony przyrody.
” Na temat eliminacji, czy choćby redukcji zagrożenia hałasem projekt planu nie mówi nic.
I nie przeszkadza to dyr. Lisickiemu, co zresztą wcale nie dziwi. W ub. roku SKO uchyliło kilka jego postanowień nakazując wszcząć postępowania dot. hałasu lotniczego. Miażdżącą recenzję wystawiło za to dyr. Lisickiemu Stowarzyszenie ,,Ciche niebo nad Warszawą” (zob.
cicheniebonadwarszawa.pl/aktualnosci.nowosc.66.0.html
). Biuro współkierowane przez dyr. Lisickiego przez lata tolerowało akustyczne tortury w wykonaniu jednej z galerii handlowych. Teraz chce zaszkodzić mieszkańcom Bielan.
Co dalej?
W czwartek dokumentem zajmie się na sesji rada miasta. Z jakim skutkiem?
Autorzy planu odmówili uwzględnienia szeregu korzystnych społecznie i przyrodniczo postulatów strony społecznej twierdząc, że nie posiadają delegacji do ich wprowadzania, że wpisanie czegoś do planu ochrony stanowiłoby wykroczenie poza zakres ustawowego upoważnienia i taki plan ochrony, jako istotnie naruszający prawo, z mocy prawa byłby nieważny. Jak RDOŚ zareaguje na postulat BOŚ, aby planem dopuścić działania jawnie sprzeczne z ustawą o ochronie przyrody?